30 marca 2013

naleśniki z twarogiem i rodzynkami zupełnie nieświątecznie

Noooo, świątecznie może i jest, bo taki czas, ale u mnie dziś leniwie, spokojnie...i naleśnikowo,
bo tak sobie wymyśliliśmy, że może bez napinki, tak zwyczajnie, no i są. Naleśniki z twarogiem, rodzynkami, prażonymi migdałami...Pyszne!!
A Wy jak tam się miewacie świątecznie???

Przygotowanie: około 60 minut
Koszt: 15 zł

Składniki:
2 szklanki mąki pszennej
2 szklanki mleka zimnego
2 jaja
1/4 szklanki wody gazowanej
ok 1/4 szklanki oleju
opakowanie cukru waniliowego
pół łyżeczki cynamonu
szczypta soli


2 opakowania twarogu chudego
garść rodzynek sułtańskich
2,5 łyżki cukru pudru
3 łyżki mleka
łyżeczka cynamonu

2 łyżeczki miodu lipowego
garść prażonych migdałów (do ozdoby)


W wysokiej misce mieszam kolejno składniki na ciasto, miksuję na gładką masę. Odstawiam na jakieś 20 minut, żeby ciasto odpoczęło.

Smażę naleśniki na rozgrzanej patelni (bez dodatku tłuszczu) na złoty kolor z obu stron.

Twaróg mieszam z rodzynkami, które sobie namoczyłam wcześniej, żeby zmiękły, czyli zalałam je wrzątkiem, odsączyłam. Dodałam cukier puder, cynamon, mleko, wymieszałam.
Na każdy z naleśników nakładam farsz, zawijam wedle gustu.

Okraszam naleśniki odrobiną miodu i prażonymi migdałami.







***

...a tu mój kolejny zakup, jeden z wielu, ale to może kiedyś Wam pokażę więcej;p
Wygląda fajnie na płytce, zwłaszcza z utwardzaczem, kiedy zyskuje dodatkowo na blasku.
Jedyne "ale" mam do sposobu nakładania się, pierwsza warstwa nie zachęca, muszą być dwie, czyli w sumie standard, schnie szybko, nie odpryskuje, jest ok!!  
W tej serii jest zaledwie kilka kolorów, koszt niespełna 6 zł.








28 marca 2013

bezowy torrcik z mascarpone okraszony migdałami z nutką kawy

Mróz i spora ilość słońca. Yhmmmmmm.
Niby pogoda ma się ku lepszemu, ale coś nie widać tej wiosny, masakra jakaś;/
Czekam z utęsknieniem na ten moment, kiedy zimowe buciory i kurtki pójdą weg!
No dobraaa, ale nie o tym, pomyślałam o bezie...znów, ale nie z sosem czy saute, z czymś, najlepiej żeby była w formie tortu, no ale z czym, jak???? Poszperałam trochę w tych moich gazeciskach, zapiskach,
necie i coś łącznie wymyśliłam...

Muszę się przyznać, że zastanawiałam się nad publikacją tego posta, ale w sumie, czemu nie?!?
Nie zawsze świeci słońce przecież...beza wyszła mi iście mistrzowska, co do kremu...może nie do końca,
ale to już pozostawiam Waszej ocenie.

Ahaaa, bezę już Wam kiedyś prezentowałam, dlatego jeśli chodzi o sam przepis na nią, proporcje,
 nie kombinowałam. Pozostałam przy sprawdzonym.


Przygotowanie:  około godziny
Koszt: 10 zł - resztę składników posiadałam


Składniki:
4 białka
łyżeczka cytryny
250 g cukru kryształ
szczypta soli

krem:
serek mascarpone 250 g
śmietana 30% 330 g (choć powinna być 36%)
łyżka kawy mielonej
garść płatków migdałów

Do misy wbijam same białka, dodaję odrobinę soli, miksuję na najwyższych obrotach aż białka staną się sztywne, ubite, białe jak śnieg;p
W między czasie dodaję łyżeczkę cytryny, nadal miksuję, na sam koniec dodaję stopniowo po łyżce cukru - nadal miksując.

Na blachę wykładam papier do pieczenia, masę z białek wylewam na papier, wkładam do rozgrzanego piekarnika na około 40 minut, na 140 stopni z termoobiegiem.

Śmietanę ubijam na najwyższych obrotach, dodaję po chwili serek, nadal ubijam, do powstałej masy dodaję kawę, mieszam wszystko dokładnie.

Migdały prażę na patelni bez dodatku oleju.

Na wystudzoną bezę nakładam krem, posypuję migdałami.






małe bezki pokruszyłam, na przemian ułożyłam z kremem, posypałam migdałami, taki deser na raz;)



...i teraz kilka uwag:
* następnym razem użyję śmietany 36% bo 30-tka niestety nie oddaje "kremowości" - nooo, 
ale tak to jest jak się męża posyła do sklepu..."bo nie byłooo" , a ja idąc na łatwiznę, nie kupiłam jej sama, tak czy siak, z 36-tką byłoby lepiej;)
* chyba trochę przesadziłam z kawą, nasypało mi się ciut więcej niż łyżka...na smaku nie straciło, wręcz przeciwnie, nie jestem tylko pewna czy aby masa mi nie "siadła" przez jej nadmiar.

uczciwie piszę jak jest, to chyba nie był dzień na kucharzenie, z resztą cały ten dzień jest jakiś nie bardzo, mam focha, o!




25 marca 2013

piszinger kakaowy na życzenie...

Zasłuchałam się w Bednarku ...





...i wymyśliłam sobie piszingera, w sumie w porozumieniu z mężem, bo coś mi tam ślimtał o nim, że by zjadł...no to na zakupy fruuu i robimy;) Swoją drogą ma się ze mną dobrze,
życzenie żurek - jest, życzenie łazanki - są, piszinger...ech...;p Coś za coś,  fajne buty widziałam ....;p
Wracając do wafli, dawno ich nie robiłam, a to takie proste, smaczne, ok, banalne, może i nic specjalnego, ale przecież nie musi być, przynajmniej nie u mnie. Dodatkowo kojarzą mi się z dzieciństwem, czyli same pozytywne emocje;)
Piszingera lubimy i robimy, tym razem z  inspiracją , bo zawsze robiłam bez mleka, trochę inaczej,
ale dlaczego nie spróbować czegoś innego?:)


Przygotowanie: około 30 minut
Koszt: 10 zł (posiadałam większość składników)

Składniki:
opakowanie wafli kwadratowych
kostka margarymy mlekowita
5 łyżek kakao
1/2 szklanki cukru białego
2 łyżki zimnego mleka
1,5 szklanki mleka w proszku - granulowanego
kilka kropli aromatu migdałowego
2-3 łyżeczki miodu i posypka opcjonalnie - do ozdoby

Margarynę rozpuszczam w rondelku, dodaję do niej kakao, cukier, mleko, mieszam bardzo dokładnie, następnie dokładam mleko w proszku, mieszam trzepaczką, żeby nie powstały "krupy", aromat dodaję na końcu.
Masa musi ostygnąć.

Wafle smarujemy masą, na zasadzie przekładańca, nie zapominamy o bokach i wierzchu - jeśli starczy Wam masy, mnie nie wystarczyło na boki ;p
Wkładam do lodówki na kilka godzin...potem jemY !:)










...najlepsza część programu - wyjadanie ;p


***

a tu co kilkutygodniowe życzenie mojego męża;p











20 marca 2013

zapiekanka ziemniaczano - rybna dobra na lenia...

Jak mi się dzisiaj nic nie chceee!!! W zasadzie, to od wczoraj złapałam mega lenia i nie wiem co mam z nim zrobić;p I tak się pałętam z kąta w kąt, choć robota czeka, trzeba ogarnąć powoli kilka spraw, żeby się później nie gonić..a do prasowania zagonię Męża...o;p Dobrze, że chociaż to słońce jakoś tak wyłania się zza chmur, zimna tez aż takiego nie ma, czyli jest progres...
Noo, a u mnie dziś zapiekanka, czyli coś z cyklu krótko i na temat ;) Zapiekanka ziemniaczano - rybna,
ni mniej ni więcej.


Przygotowanie: 45 minut
Koszt: 10 zł - nie wliczam ryby, bo mam

Składniki: 
kilka - kilkanaście ziemniaków
(wedle gustu i osób)
1 duży płat miruny 
(nie mylić z małymi filetami ze sklepu)
2 x świeży koperek
1 cebula
3 ząbki czosnku
sól niskosodowa
pieprz 
ser wędzony do posypania
pół szklanki śmietany 18%
zioła opcjonalnie lub inna mieszanka przypraw wedle gustu
odrobina oliwy z oliwek
tłuszcz do smarowania naczynia


Ziemniaki myję dokładnie po czym gotuję w mundurkach około 10-12 minut.
Odcedzam, czekam aż chwilę przestygną, następnie kroję je na plastry.

Cebulę i czosnek siekam na drobno, podsmażam na oliwie do momentu aż się zeszklą,  zalewam całość śmietaną - ja sobie ją zdjęłam z ognia na chwilę dodania, mieszam.
Do masy dodaję utarty na dużych oczkach ser, mniej więcej jedną garść oraz pokrojoną na mniejsze kawałki rybę i koperek. Mieszam. Trzymam na gazie wszystko może jakieś 2 minuty.
Zdejmuję z ognia, reszta zrobi się w piekarniku.
Naczynie żaroodporne smaruję tłuszczem. Ziemniaki kolejno układam na przemian z  sosem rybnym, wierzch posypuję odrobiną sera.
Zapiekam w 200 stopniach przez 20-25 minut z termoobiegiem.









***
mam zawieszkę z sosem rybnym, Wy też jak robicie go na bazie śmietany zawsze odrobina zostaje na dnie naczynia, jakby się nie wchłonęła?? Macie na to jakiś sposób???









19 marca 2013

biszkopty idealne dla maluchów ;)

Przeglądam sobie gazetę Mamo to ja i co widzę...przepis;p Nie zastanawiając się ruszyłam do kuchni, wyjęłam niezbędne składniki i zrobiłam kilka biszkoptów. Przepis jest banalny jak nie wiem co, szybki,
a ciacha można śmiało podać dzieciom już po 11 miesiącu życia. Jeśli któraś z Was posiada takowego szkraba i ma jakieś 20 minut, to zapraszam do przetestowania przepisu ;)
Swoją drogą, nie mogę doczekać się chwili, kiedy będę mogła serwować takie ciacha mojej małej;p
Aha, ja proporcje nieco zwiększyłam, wyszło mi zatem 9 średniej wielkości biszkoptów, możecie podawać je z cukrem pudrem, miodem lub dżemem.



Przygotowanie: 5 minut
Koszt: wszystkie składniki posiadałam

Składniki:
2 (1) jajka
4 (2) łyżki mąki tortowej
4 (2) łyżeczki cukru
odrobina cukru pudru

* w nawiasie podane pierwotna ilość składników

Jajka myję, wbijam do misy, dodaję cukier, ubijam całość do momentu, aż masa będzie bardzo puszysta.
Po chwili dodaję mąkę, mieszam mikserem na najmniejszym obrocie.

Piekarnik rozgrzewam do 170 stopni z termoobiegiem.

Na blachę wykładam papier do pieczenia, łyżką nakładam masę, mniej więcej w 10 centymetrowych odstępach, mają wyjść w miarę okrągłe placuszki.

Piekę placuszki około 15 minut z termoobiegiem.

Kiedy biszkopty przestygną posypuję je cukrem pudrem.
Smakują jak te nam wszystkim znane, a jaka przyjemność zrobić je samemu;)












18 marca 2013

żurek...nie tylko na święta

No i Kochani za chwilę święta, wiosna, nieustające słońce, a dla mnie zmiany, zmiany, zmiany...
W sumie to, nie mogę doczekać się tego wszystkiego po trochu. Aaaa, muszę się pochwalić moimi pierwszymi w życiu Pumami, nie wliczając butów do treningu oczywiście...wczoraj stanęłam przed ścianą. Moje kostki cudownie zanikają, wobec tego wszystkie moje buciory poszły w odstawkę, czekają na lepsze czasy, zaś to, co proponują salony obuwnicze nijak się nie sprawdza;p Jakiś koszmar!! Początkowo ubawiłam się podczas zakupów, mogłam być takaaa....wybredna;p Ale z upływem czasu...sami wiecie;/
Ratunkiem okazały się właśnie Pumy, pośmialiśmy się nieco, choć mąż uważa, że całkiem nieźle w nich wyglądam, suma sumarum buty są fajne, bo nie są typowymi adidasami, tak więc mogę z nimi trochę pokombinować;p Noooo...ale wracając do kuchni, zażyczył sobie mój mąż...żurek.
Zamarzyła mu się biała kiełbasa, wędzonka i jajeCko. No to jak tak ładnie prosił, to mu zrobiłam;)
W sumie za chwilę mamy święta, więc można śmiało zapodać sobie taki żurek i zjeść go ze smakiem. Zabrakło mi jedynie chrzanu, ale bez tego zupa też smakuje i to nie byle jak!
Na tą chwilę zastanawiam się co mogłabym przygotować dobrego na święta, na razie brak pomysłów,
a Wy macie jakieś swoje Top of the Top, które zawsze królują na Waszych stołach???


Przygotowanie: 60 minut
Koszt: około 25 zł

Składniki:
żurek - butelka (szklana)
około 10 małych ziemniaków
3 jajka
natka pietruszki
gruby plaster boczku wędzonego
1 biała surowa kiełbasa
4 ziarenka ziela angielskiego
3 liście laurowe
1 marchew
1 pietruszka
1 mały seler
4 ząbki czosnku
majeranek suszony
przyprawa do żurku
sól niskosodowa
pieprz czarny
pół łyżeczki smalcu własnej roboty


Ziemniaki obieram ze skóry, myję, kroję na kostkę, gotuję w lekko osolonej wodzie około 15 minut, odcedzam i odstawiam na bok.

Jajka gotuję na twardo, obieram, kroję na mniejsze kawałki, odkładam na bok.

Boczek i kiełbasę oraz włoszczyznę zalewam zimną wodą - jakieś pół garnka, dodaję do nich ziele i liść laurowy, doprowadzam do wrzenia, po tym czasie odliczam jakieś 40 minut, żeby wywar nabrał odpowiedniego smaku.
Po tym czasie wyławiam wszystko na chwilę, kroję warzywa jak i boczek z kiełbasą na mniejsze kawałki.
Włoszczyznę spowrotem wrzucam do garnka, zaś boczek i kiełbasę przesmażam na odrobinie smalcu, żeby złapały kolor i smak. Zarumienione ponownie wkładam do garnka, mieszam.
W tym momencie wlewam zakwas - podobno lepiej kupować te w szklanej butelce, bo zakwasu nie trzyma się w plastiku, a że nie posiadałam własnego, taki też kupiłam, bez konserwantów, polepszaczy smaku.
Mieszam wszystko dokładnie i gotuję całość jeszcze około 15 minut na małym ogniu.
Pod koniec gotowania dodaję rozgnieciony przez praskę czosnek, posiekaną natkę, przyprawy, ziemniaki, jajka oraz majeranek. Proporcje wedle gustu.

Żurek podaję z naturalną ciabattą.










***
Tak bye the way, moja rewelacja!! Może trochę wcześnie na pochwały, ale ja naprawdę jestem z tego produktu zadowolona! Stosuję go pod oczy, szyję oraz miejsca narażone na rozstępy i tam, gdzie już takowe posiadałam. 
Rozstępy, które już miałam faktycznie bledną zaś skóra pod oczami jest nawilżona, miękka, faktycznie odżywiona. Smaruję tym olejkiem również brzuch, żeby go uelastycznić, nawilżyć i zapobiegać ewentualnym rozstępom. 
Za 60 ml zapłaciłam 32 zł. 
Aha, olejek podczas smarowania daje efekt jakby rozgrzania, dobrze się wchłania, natłuszcza, no i jest bez konserwantów. Moje must have!
















15 marca 2013

ciasteczka maślane idealne na dziś...

Jak to się człowiek musi nałazić, ile pozałatwiać, no ale nie mówię, że bez przyjemności się obyło dzisiaj,
coś tam sobie upolowałam, mimo pokaźnego już bębenka;p Powinni zabronić wchodzić mi do sklepów - tej Pani nie obsługujemy, o! Niebawem będę sfokusowana na kimś innym i różnie może być z tym czasem, zakupami...dlatego trwaj chwilo;) W tym także kulinarna...Coś bym przegryzła, no bo jak nie jak tak?;p
Nie mam smaka na te wszystkie czekolady, ciacha, co to się w barku pałętają...Myślałam ostatnio o ciasteczkach maślanych, szukałam w swoich zapiskach jakiegoś niegłupiego przepisu, prostego rzecz jasna no i najważniejsze szybkiego, bo co jak co, ale ja nie lubię ślęczeć przy garach pół dnia;p No to szukałam tu i ówdzie, znalazłam wręcz banalny, więc jak ktoś nie lubi kombinować, a potrzebuje na przykład na cito jakiejś zagryzki, ten przepis idealnie się do tego nadaje. Sprawdzony, ręczę za niego głową...albo ustami, o;)

Przygotowanie: do 10 minut
Koszt: jeśli wszystko macie, to nic;p

Składniki:
150 g mąki tortowej
120 g masła
3 łyżki cukru pudru
odrobina przyprawy korzennej
kilka kropel aromatu waniliowego


Wszystkie składniki mieszam ze sobą dokładnie. Ciasto dosyć szybko się wyrabia, choć początkowo bałam się, że to będzie kruszonka....i miałam zonka przez chwilę;p Udało się jednak urobić kuleczkę.
Ja, dodatkowo włożyłam ciasto po wyrobieniu do lodówki na jakieś 15 minut, niby w pierwotnym przepisie nie ma o tym wzmianki, ale mnie ciasto wydało się za miękkie, no i nie chciałam dwa razy włączać piekarnika...
Na blachę wykładam papier, z ciasta formuję kuleczki nie za duże, ugniatam je następnie widelcem bądź nakłuwam nożem, jak kto woli, piekę w 180 stopniach z termoobiegiem jakieś niecałe 20 minut.


Wyszły obłędnie maślane, delikatne w smaku, lekko kruche, tak więc jak planujecie posiadówę z funfelą, polecam;)

P.s. W domu przepięknie pachnie ciasteczkami !!!!!!






dla smaku kilka ciastek ozdobiłam dżemem...)






...Ten, co ma najwięcej do roboty;p








12 marca 2013

zupa z kukurydzy? czemu nie ;)

Dobraaaa...jestem, znowu. Trochę się u mnie działo w ubiegłym tygodniu, szał ciał, ale zmiany są potrzebne, wręcz niezbędne powiedziałabym...;))) Blog poszedł w odstawkę, no bo nie da się ciągnąć kilku srok za ogon, ale co tam, mały off nikomu jeszcze nie zaszkodził. Zatem moi mili, jestem na ostatniej prostej, pozostaje teraz tylko odpoczywać i czekać na nowe...A póki co, jestem w kuchni....jeszcze.
Długo za mną chodziła ta zupa, bo długo się nad nią zastanawiałam...czy będę mieć na nią smaka czy nie? Zdecydowałam się, zrobiłam i wyszła ciekawa smaku, czyli coś co lubię, coś innego, zarazem prostego, możecie spróbować, jeśli to Wasza bajka;) Możecie też podać ją w formie kremu.
Zupa jest w miarę lekka, aromatyczna, polecam!

Przygotowanie: 45 minut
Koszt: kilka złotych (większość składników posiadałam)

Składniki:
2 puszki kukurydzy
1 por
2 marchewki
pietruszka
natka pietruszki
cebula czerwona
1 bułka
łyżka masła
łyżka oliwy
sól, pieprz
łyżeczka curry
szczypta papryki ostrej
500 ml bulionu warzywnego
2 łyżki śmietany 18%
ser żółty opcjonalnie
3-4 łyżki makaronu ryżowego opcjonalnie


Rozpoczynam od pokrojenia warzyw na mniejsze kawałki, kostki, jak kto woli.
Do garnka wlewam odrobinę oliwy, dodaję masło, rozpuszczam, dorzucam posiekaną cebulę, chwilę ją podsmażam, tak tylko żeby zeszklić. Następnie dokładam pora, marchew i pietruszkę, podsmażam,
po czym zalewam całość bulionem, gotuję wszystko około 20 minut.
Mniej więcej pod koniec gotowania dodaję makaron oraz odsączoną kukurydz, gotuję całość.
W między czasie hartuję śmietanę z odrobiną wywaru, odstawiam na bok, by później dolać to do zupy.

Bułkę z tak zwanego wczoraj kroję na kostkę, na odrobinie masła z oliwą podsmażam ją, będzie idealnym dodatkiem do zupy.

Natkę pietruszki siekam na drobno, odstawiam.

Ser, jeśli macie ochotę możecie dodać, ja tak zrobiłam, miałam jakąś resztkę w lodówce,
dosłownie kawałeczek starłam na tarce o dużych oczkach.

Najważniejsze, przyprawy dodaję na sam koniec, żeby nie straciły na aromacie.
Dzięki curry i papryce, zupa nie jest za słodka, jałowa w smaku. Posypuję natką zupę.











07 marca 2013

makaron ryżowy z dodatkami...czyli sałatkowo - kolorowo

Ranyy, trochę słońca zaświeciło a mnie już się nic nie chce, a powinno być na odwrót...marzy mi się leżakowanie na trawie, zimne napoje, twarz okraszona promieniami słońca...a tu niestety, owszem słońce jest, a raczej było, a po drodze tyle innych spraw na głowie, że głowa mała, a brzuch coraz większy;)
No i jeszcze te wieści, że znów zima do nas zmierza, ech...no, ale dobrze, niech się już kończy ten niby zimowy okres, bo ileż można? Ahaa, powiem Wam, że uczęszczam do szkoły rodzenia, ciekawość zwyciężyła, co to i jak to się je? Ameryki tam nie odkrywam, ale parę uwag zawsze zostaje w głowie i chyba dobrze;p Nie ma się co użalać nad sobą i bać na wyrost, nie ja pierwsza, nie ostatnia, a jak na razie naprawdę mam luźny stosunek do porodu, z resztą ja nie lubię patosu, zbędnego gadania, może dlatego jakoś tak normalnie podchodzę do sytuacji...a czas pokaże swoje, nie?;p
A kuchennie?...Wymyśliłam sobie sałatkę. Będąc na imprezie rodzinnej zajadałam się takową, migiem wypatrzyłam co się w niej znajduje i postanowiłam ją przygotować, ale oczywiście nie byłabym sobą, gdybym jej trochę nie zmodyfikowała, zwłaszcza ilość majonezu, bo ja zawsze jakoś tak mniej wolę,
no i kukurydzę dodałam...;)
Sałatka jest pyszna, szybka, idealna pod imprezę, najlepiej podawać lekko schłodzoną;)

Przygotowanie: około 20 minut
Koszt: 26 zł

Składniki:
makaron włoski Ricossa - ok dwie małe garście
kilka plasterków  Carpaccio z ziołami - 80 g (zamiast zwykłej szynki)
dymka
2-3 łyżki majonezu Kielecki
3 ząbki czosnku
mała czerwona cebula
pieprz biały do smaku
mała puszka kukurydzy Bonduelle 



Makaron gotuję w lekko osolonej wodzie.
Nie podałam Wam idealnej ilości makaronu, bo tak po prawdzie "nasypało mi się" mniej więcej dwie garście...Uważajcie z ilością, bo makaron ma to do siebie, że puchnie, więc żeby nie było, że za dużo wyszło jak na mała porcję sałatki. A ziarenek są miliony, sama się przekonałam;p
Gotuję go do miękkości, ale raczej na al dente, żeby Wam nie wyszła papa.
Odcedzam, odstawiam na bok do ostygnięcia.

Do miski wrzucam odsączoną kukurydzę, pokrojone na drobno carpaccio, posiekaną dymkę oraz cebulę, następnie dodaję makaron oraz majonez. Mieszam wszystko dokładnie, doprawiam do smaku pieprzem oraz wyciśniętym przez praskę czosnkiem.

E voila!




ten zawijas szczypiorkowy...w sumie nie wiem co mi z tego wyszło, byłam tak  zaabsorbowana  rozmową z Połówkiem,
że jak to położyłam, to targałam, że co to niby jest, ale fotka poszła, co mi tam ;D

***

A przy okazji coś tam sobie znowu kupiłam z mazideł, pokazuję, może któraś z Was też ma, lubi...ja lubię, ale nie wszystko;p
Zachwycona jestem lakierami Lovely - niezmiennie!! Bell może być, kolor piękny, ale szału z nakładaniem też nie ma, 
zaś ta seria z Golden Rose...pomimo, że mają krótkie i grube pędzelki kiepsko się rozprowadzają, koniecznie należy nałożyć dwie warstwy, zwłaszcza odcień nude ...a szkoda, bo GR uwielbiam, mają taką bogatą kolorystykę, wariacje, a tu mały klops;/ 
Lakier z Astora - kolor i konsystencja super, szybko się rozprowadza, dobrze schnie, 
czego chcieć więcej?





Błyszczyk Maybelline jak i szminkę oceniam na 4, o ile kolor szminki jak najbardziej mnie zadowala, tak jej trwałość już niekoniecznie, ale ok, szminka za 9 zł...wiedziałam co kupuję. Wracając do błyszczyku, fajne jest to, że można go utrwalić, dzięki czemu pozostaje na ustach kilka godzin, serio! No i mój ulubieniec CK, tym razem róŻowy;p
Uwielbiam tę serię, polecam gorąco! Aha, no i kredka biała do oczu Mon Ami Paris, koszt zaledwie 8 zł, miękka, nawet trwała, jest ok;)



Eyeliner z Golden Rose...i ćwiczymy nieustannie malowanie kreski, raz wyjdzie, trzy razy nie...ale jak mam na nią smaka,
to się mobilizuję i jadę z tym światem. polecam, rysik twardy, nie rozmazuje się tusz, no i koszt niewielki, jakieś 9 zł ,
o ile pamiętam.


Jeśli któraś z Was będzie zainteresowana lakierami, numerem serii czy coś, chętnie podam...nie będę się tym razem rozpisywać na ich temat;)

04 marca 2013

pulpety w sosie kalafiorowym i pęczak

Obudziło mnie słońce,ciepło, prawie jak latem...;)
Obowiązkowo wybrałam się na spacer, nie mogę doczekać się momentu, kiedy zdejmę kurtkę, buciory i
wskoczę w coś lekkiego...Zupełnie inaczej mija dzień, kiedy tak pięknie za oknem. Jestem tak rozleniwiona, że miałam problem z napisaniem posta;p
Noo, ale do rzeczy,  na obiad u mnie...pulpety w sosie kalafiorowym z odrobiną kaszy jęczmiennej pęczak
z rzodkiewką...kolorowo jednym słowem.

Przygotowanie: około 40 minut
Koszt:  12 zł (większość składników posiadałam)

Składniki:
500 g mięsa mielonego
1 czerwona cebula
koperek
natka
250 g mrożonego kalafiora
pieprz biały
szczypta soli
szczypta papryki słodkiej
2 widelce śmietany 18%
2 widelce mąki pszennej
2 woreczki kaszy pęczak
kilka kropel oliwy
jajko
2 łyżki bułki tartej
ok 500 ml bulionu warzywnego
4 główki rzodkiewki


Cebulę dzielę na dwie części, jedną z nich siekam po czym wymieszam z mięsem, drugą zaś dodam do sosu.
Podobnie postępuję z koperkiem, część przeznaczam do wymieszania z pęczakiem, część wymieszam z mięsem.

Do miski daję mięso, do niego dokładam posiekaną cebulę oraz koperek, dodaję pieprz, sól, paprykę, jajko oraz bułkę tartą. Mieszam wszystkie składniki, formuję z nich małe kulki, następnie smażę je na rozgrzanej oliwie, ale tylko do momentu aż złapią delikatnie kolor.

Do garnka wrzucam część posiekanej wcześniej cebuli, dodaję różyczki kalafiora, na to układam podsmażone kulki mięsne, zalewam całość bulionem warzywnym, gotuję na wolnym ogniu około 20 minut.

Mąkę oraz śmietanę mieszam ze sobą, żeby jednak nie zrobiła się jedna wielka krupa, podlewam je odrobiną sosu spod pulpetów, mieszam, odstawiam na chwilę.

Pod koniec gotowania dodaję do garnka natkę pietruszki, najważniejsze jednak, żeby na chwilę przed końcem gotowania dodać śmietanę z mąką, zagęścimy w ten sposób sos. Ja zawsze zmniejszam ogień, dodaję "zagęszczacz" mieszam dość energicznie, trzymam jeszcze kilka minut na gazie, żeby sos się lekko zredukował.

Pęczak gotuję około 15 minut w osolonej wodzie. Po odcedzeniu mieszam go z koperkiem oraz rzodkiewką.











01 marca 2013

grzanki z serem na smaka...

Nazbierało mi się trochę pieczywa i trzeba je jakoś zorganizować, żeby nie wyrzucać.
Pomysł przyszedł z Ugotowanych, jakiś czas temu migło mi jak Dziewczyna przygotowywała coś podobnego na przyjęcie, niestety nie wiem co dodała do grzanek poza serem, bo w domu było gwarno,
a szukać po necie mi się nie chciało. Z resztą gdzie frajda? Poza frajdą jest jeszcze to co posiadamy w lodówce w tak zwanym nadmiarze, czyli u mnie ser, jakaś szynka.
Myślę, że jest do dobry myk pod imprezę lub jako ciepły dodatek do zupy...może zapodam tak kromeczkę Połówkowi do pomidorowej?:)


Przygotowanie: 20 minut
Koszt:  3 zł (za chleb, wszystko inne posiadałam)

Składniki:
kilka kromek pieczywa białego
pół kostki sera żółtego
kilka plasterków wędliny
pół czerwonej cebuli
biały pieprz
oliwa z oliwek do smarowania pieczywa
kilka zielonych oliwek

Pieczywo smaruję odrobiną oliwy z oliwek, na nie nakładam starty na dużych oczkach ser, następnie posypuję kanapki wędliną pokrojoną w paski oraz rozdrobnioną cebulą, najlepiej w piórka.
Doprawiam pieprzem, dekoruję oliwkami.

Piekę kanapki w piekarniku około 13 minut z termoobiegiem w 180 stopniach.