11 lipca 2016

gryczane ciasto z owocami

No to taaak, ciasto mam, znowu ;p Lekkie, puszyste i bezglutenowe, do tego z owocami sezonowymi.
Fajne wyszło, muszę przyznać, zaskakujące, że posmak mąki gryczanej nie robi mi już różnicy, tak się może pozmieniać, ha! A jakie jest samo ciasto? Hmmm, nie jest mokre, ale też nie ultra suche, w przepisie podano by piec je 40 minut, swoje wyjęłam po 30 min. Test suchego patyczka i zacny rumień wskazywały, że być może nie ma co przeciągać, a wyjąć i czekać na spróbowanie ;d Dla mnie mogłoby być odrobinę wilgotniejsze, ale na przykład do kawy czy mleka, idealne jest takie.O winie nie wspomnę, wiadomo, że pasuje, najlepsze lekko schłodzone, owocowe, aksamitne. Tak, mam na myśli Monte Santi, uwielbiam je! Przepis zapożyczyłam od Mama Alergika Gotuje, niczego nie zmieniałam, jeśli chodzi o proporcje, natomiast jabłka zastąpiły jagody i kilka wiśni.



Przygotowanie: 10 minut + 30 pieczenie

Składniki:
200 g mąki gryczanej
4 jaja średniej wielkości
6 łyżek cukru trzcinowego lub jego zamienników
7 łyżek oleju rzepakowego
1 płaska łyżka proszku do pieczenia - bezglutenowego
opcjonalnie cukier waniliowy bezglutenowy
1 łyżka ekstraktu z wanilii
1 łyżka soku z cytryny



Rozpocznij od rozgrzania piekarnika do 170 st.

Jajka ucieram z cukrem do chwili aż będą jasne, dodaję do nich przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia, nadal ucieram, następnie dodaję ekstrakt, sok z cytryny i olej, dokładnie mieszam ( mikserem).

Formę smaruję olejem kokosowym, niczym dodatkowo nie wykładam.
Wylewam do niej ciasto ( nie jest ono rzadkie, ale tez nie jest ubite, spokojnie wypełni formę).

Na wierzch ciasta układam owoce, które wcześniej osuszyłam. wkładam do piekarnika na jakieś 30 minut, do 40 max, zależy jaki macie piekarnik.
Zróbcie sobie pod koniec test suchego patyczka ;)

Po wyjęciu z piekarnika niech poleży jakąś godzinę.

E voila!














06 lipca 2016

pasta z bobu


Bobem mogłabym się objadać bez pamięci, jeszcze jak jest lekko słony, pikantny, ciepły, no bajka, nic więcej nie trzeba! No może czasem zdarzy mi się zrobić pastę, jak nie wyjem wszystkiego przy obieraniu...wiecie jak to jest, jeden do miski 5 do buzi ;d
No nic....pasta z bobu też jest faaajna! Mnie do pieczywa akurat nie posłuży, no chyba, że bezglutenowego, aleee...jak mi się chce, to robię placki kukurydziane i sobie tak zajadam, rwąc je na kawałki zahaczając nieco o pastę właśnie.
Pasta jest prosta w wykonaniu, nie podam Wam konkretnego przepisu, bo umówmy się, nie jest to wydarzenie kulinarne roku. Takie rzeczy przeważnie robi się na wyczucie.
Piszę zatem CO z CZYM wymieszałam i zachęcam do spróbowania ;)



Przygotowanie: 15 min

Składniki:
około 500 g świeżego bobu
garść natki pietruszki
garść sezamu
pół pikantnej czerwonej papryczki
oliwa z oliwek z bazylią Monini
sól różowa
pieprz czarny świeżo zmielony


Bób gotuję na al dente w lekko osolonej wodzie z dodatkiem maltitolu.
*** Myk na gotowanie? Wrzucam bób na wrzącą wodę i gotujemy właśnie na al dente, po czym zaraz po odcedzeniu hartujemy wrzucając go na lodowatą wodę. Zachowa przez to nie tylko kolor, ale i jędrność.

Natkę pietruszki siekam, ale nie musi być na drobno, i tak wyląduje w malakserze.
Sezam prażę na suchej patelni.

Wszystkie składniki wrzucam do malaksera, ucieram na jednolitą masę (aczkolwiek nie na "papę", ja akurat lubię jak coś "jest pod ząb".
*** Oliwy dodaję wedle uznania, czyli jak chcecie by pasta była rzadsza, dajecie więcej, ja dolewałam stopniowo.

Doprawiam na sam koniec solą i pieprzem.

Przekładam do pudełka i do lodówki, kilka dni spokojnie Wam posłuży.





04 lipca 2016

tiramisu z przymrużeniem oka

Hoł!
Chciałam Wam pokazać pastę z bobu, chciałam...ale może później, może najpierw coś słodkiego?
Jakby to była jakaś nowość, nie? Ostatnimi czasy non stop proponuję Wam jakieś maszkiety, na szczęście....odchudzone ;d
Dzisiaj mam dla Was coś na kształt tiramisu,  moja propozycja jedynie formą je przypomina ( żeby mi się tu żaden fan nie obraził ;p). Wersja zatem niby fit, bo zawiera trochę śmietany, ale za to bezglutenowa, bogata w sezonowe owoce, pyszna. Do tego możecie podać równie dobre wino, na przykład Monte Santi - proponuję je tylko dobrze schłodzić, znacznie lepiej smakuje, zyskacie tym niepowtarzalny owocowy smak. Przepis na ciasto do mojego tiramisu znalazłam u Moniki Mrozowskiej, zatem podam dokładne proporcje. Pozwoliłam sobie jedynie zamienić mąkę orkiszową na gryczaną, tyle.
RESZTA sama się jakoś ukręciła, w końcu, najlepsze desery, to te, które najczęściej przygotowujemy w domu nie zastanawiając się specjalnie nad ich istotą.
Odsyłam zatem do posta, miłego popołudnia Wam życzę ;)


Przygotowanie: 15 min pieczenia + około 20 min

Składniki na ciasto:
100 g mąki gryczanej u mnie ( orkiszowej wg przepisu)
100 g mąki kukurydzianej
70 g masła dobrej jakości
1 duży dojrzały banan
1/2 proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżka octu
masło do smarowania formy

Dodatki:
jagody, maliny
cynamon, miód
ewentualnie maltitol / ksylitol - dosładzasz wedle smaku
szczypta świeżo zmielonej kawy do posypania
jogurt grecki - duże opakowanie 
śmietana 30 % najmniejsze opakowanie




Mąki przesiewam do miski oczywiście, wlewam do nich roztopione masło, zmiksowanego banana, sodę, proszek do pieczenia. Dopiero na sam koniec dodaję ocet, po czym wszystko dokładnie mieszam.

Małą formę, najlepiej o średnicy 17 cm należy wysmarować masłem, przekładam do niej ciasto ( nie jest ono rzadkie, raczej gęste, plastyczne).
Ciasto wkładam do rozgrzanego piekarnika do 200 st bez termoobiegu na około 15 min - piekłam równe 15'.
Po upieczeniu odstawiam do ostygnięcia.

Do miseczki wlewam jedno espresso, dodaję 2 łyżeczki miodu, mieszam.

Śmietanę ubijam, dodaję do niej mocno schłodzony jogurt grecki, mieszam delikatnie, dosładzam wedle uznania miodem lub ksylitolem, "szczypta" cynamonu również wpada.
Możecie dodać też ekstrakt z wanilii albo ziarna, no co kto lubi, bardziej dosłodzić albo dorzucić skórkę z cytryny, pokombinować, bo to głównie zabawa smakiem ma być ;)

Do szklanek, słoików - co tam macie, na spód układacie po kawałku ciasta. Ja moje namoczyłam w espresso z miodem, po czym pokruszyłam. Możecie też czynność odwrócić...czyli najpierw pokruszyć, potem podlać kawą.
Następnie daję warstwę jogurtu ze śmietaną, układam owoce albo na odwrót....nie ma to znaczenie w zasadzie, choć ja na ciasto nakładam "krem". Wierzch można posypać kawą, wiórkami czekolady, co kto lubi. Gotowe pucharki wkładam do lodówki na minimum godzinę.


*** Oczywiście jogurt grecki możecie zastąpić samą śmietaną, serkiem mascarpone czy bieluchem, wedle życzenia kalorycznego. Espresso, jak sama nazwa mówi, powinno być wybitnie mocne, wówczas ciasto zyska na smaku, bo nie ukrywam, że mąka gryczana smakuje specyficznie, trzeba się z nią lubić, więc dobra kawa, trochę miodu i będzie bajka!