I znów, trafił mi się produkt, który zawiera więcej dobrodziejstw, niż mogłam sobie wymyślić.
Fajniee, bo dzięki temu poznaję coraz to nowsze rzeczy, smaki, zastosowania. Co do zalet, to w zasadzie nie wiem, które powinnam wymienić na już, by nie umniejszać pozostałym. Zatem ów olej jest tłoczony na zimno, nieoczyszczony, jest wykorzystywany w dwójnasób, bo w kosmetyce i jako olej spożywczy.
Ma sporo witamin, antyoksydantów, kwasów wielonienasyconych, Koleżankom polecam doczytać co dokładnie zawiera, pewnie zaraz po niego sięgniecie....ja na pewno, w końcu o ciało trzeba dbać;)
Co do stosowania w kuchni, olej ma dosyć specyficzny smak jak na olej właśnie, ale przyjemny, delikatny, wyrazisty przy tym...z pierwszą chwilą nie mogłam go określić, choć od razu skojarzył mi się z nadgryzioną pestką, z owocu, który jeszcze w pełni nie dojrzał, ona wówczas smakuje jakoś tak inaczej....
Od razu postanowiłam użyć go do sałatki, ale nie przerabiać na dressing, po prostu....polać nim świeże liście sałaty.
Aaaa, jak już rozsmakujecie się w nim, polecam przechowywać w lodówce, no i raczej go nie podgrzewamy.
Przygotowanie: 15 minut
Koszt: 12 zł
Składniki:
garść sałaty rzymskiej
garść rukoli
garść makaronu pióra Mamma mia!
mała czerwona cebula
kilka pomidorów koktajlowych tri colore
szczypta sera Kolumb - długo dojrzewający
garść orzechów włoskich
3 mini słodkie papryczki
odrobina papryczki chilli
2 łyżki miodu płynnego
sól różowa, pieprz syczuański
olej z pestek z wiśni OlVita
kilka listków świeżej bazylii
opcjonalnie mała pierś z kurczaka - miałam takową w lodówce, dodałam
Cebulę siekam, pierś z kurczaka (wcześniej przygotowaną, tzw resztka obiadowa) kroję na cienkie plasterki.
Pomidory kroję na pół, papryczki siekam na talarki, chilli zaś stosuję z rozwagą, czyli odrobinę dodaję do składników.
Orzechy prażę na suchej patelni, ale nie za długo, zmniejszam moc i podlewam je miodem, dosłownie chwilę jeszcze trzymam na patelni, po czy dodaję je do misy.
Makaron gotuję na al dente, odcedzam. Dodaję sałaty.
Wszystkie składniki mieszam ze sobą, delikatnie, okraszam je olejem, nie za dużo, doprawiam solą i pieprzem, posypuję świeżo startym serem.
Odstawiam na chwilę, by smaki się połączyły, wówczas najlepiej smakuje ;)
tak bye the way, uświadomiłam sobie ostatnio, że ja już 3 lata bloguję sobie z Wami...
ha!
<3
Cieszę się, że tu jestem!
nie słyszałam o wiśniowym. dla mnie jednak chyba zawsze nr jeden do takich świeżych sałat będzie sezamowy, bardzo, po prostu uwielbiam, ale fajnie jest wiedzieć o takim oleju, może gdzieś na niego trafię i ja. pozdrowionka Ola
OdpowiedzUsuńNie znam tego produktu, ale m.in. po to się podgląda inne blogerki, żeby się o takich cudach dowiadywać :) Jak gdzieś trafię - kupię i wypróbuję.
OdpowiedzUsuńlekko, pysznie i smakowicie :) no nieźle! obyś jeszcze więcej z nami wytrzymała :D mi trzy lata stuknie w kwietniu :D
OdpowiedzUsuńNo to braVo za wytrwałość :)
OdpowiedzUsuńP.S. Muszę okiełznać coś w ten deseń.
Sałatka pyszna, no i dalszego blogowania oczywiście :))
OdpowiedzUsuńWow! sałatka pachnąca wisnią!!!.
OdpowiedzUsuńAch, pycha! Wypróbuję przepis!:-)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie! Dziś przepis na pyszne śniadanie - jajka w pomidorach!
www.paczekwkuchni.blogspot.com
Pozdrawiam!:)
intrygujący ten olej z pestek wiśni, a sałatka taka apetyczna, że aż chce się sięgnąć po widelec;)
OdpowiedzUsuńciekawy pomysł na olej z pestek wiśni.
OdpowiedzUsuń