Nie sądziłam, że tak to się wszystko rozkręci, że wciągnie mnie na maxa, choć staram się nie być uzależnioną, chcę gotować z przyjemnością, a nie bo trzeba coś pokazać...co też ma odzwierciedlenie w postach, nie mam weny, nie piszę;)
Odnoszę wrażenie, że się rozkręciłam kulinarnie, że pasja pasją, ale dzięki pisaniu o jedzeniu zwracam uwagę na detale, na to co kupuję, na smak, autentyczność wyrobu, na jego niebylejakość...
Jednocześnie nie chcę być w tym wszystkim pompatyczna, gotować dania, których nie lubię czy też na oczy nie widziałam....kaczki w pomarańczach? Nie dla mnie. U mnie jest prosto, smacznie, kolorowo i niedrogo;)
Cieszę się najbardziej, kiedy to co przygotuję smakuje innym, Wam się podoba, piszecie,...pytacie na priv
o różne różności, a i czasem zdjęcie dołączycie, że na przykład ktoś coś po raz pierwszy przyrządził;D Uwielbiam Was za to!
Liczę, że udało Wam się mnie troszkę poznać, to jaka jestem, co lubię, z przyjemnością piszę posta wplatając w niego coś zza kuchni....nie tylko ile jest mąki w naleśniku;p
....Alors, skoro jest tak uroczyście, to postanowiłam zrobić po raz pierwszy bezę...zawsze się do niej przymierzałam, ale jakoś tak omijałam temat, niby proste, ale może nie do końca...
No, to razem z Połówkiem zajadamy się bezą...a Wam dziękuję za bycie ze mną, u mnie,
zapraszam częściej, piszcie i gotujcie;D
Przygotowanie: około godziny
Koszt: 20 zł
Składniki:
mrożone maliny
4 białka
łyżeczka cytryny
250 g cukru
szczypta soli
łyżka wody
Białka wbija do misy, dodaję szczyptę soli, miksuję na najwyższych obrotach, następnie dorzucam łyżeczkę cytryny. Kiedy białka już trochę się "zetną" dodaję cukier, ale uwaga po łyżce, powoli, nie wszystko od razu. Miksuję do uzyskania sztywnej masy.
Na blachę nakładam papier do pieczenia, następnie za pomocą łyżki nakładam masę białkową,
formuję z nich jakby placki, ważne by były w dość dużych odstępach od siebie, bo urosną.
Piekę 40-45 minut w 140 stopniach z termoobiegiem.
Sos malinowy uzyskałam z mrożonych malin, czyli garść owoców wrzucam do rondelka, dodaję jakąś łyżkę wody i tyle samo cukru, czekam aż owoce rozpuszczą się, lekko przestygłą masą polewam bezę...i jeeem!!!:D
beza wyszła idealna, lekko krucha z zewnątrz, miękka, słodka, lepka zaś wewnątrz, rozpływa się w ustach i wcale nie przesadzam |
Przepis, jako, że pierwszy raz mierzyłam się z bezą, zapożyczony, z duszą na ramieniu go robiłam, bo wiecie jak to jest...
niby "sprawdzone", a potem jak się robi, to się okazuje, że może nie do końca...Ale, ten polecam z pełną odpowiedzialnością. Na pewno wrócę do bezy, teraz mogę szaleć na maxa z dodatkami, bo już wiem jak ją robić;D
...Muszę się jeszcze pochwalić przepyszną rybą złowioną w norweskich fiordach, oczywiście nie przeze mnie, ale załapałam się na kilka sztuk, za co Pani Beacie jestem bardzo wdzięczna;)
Ryby genialne w smaku...
Czyli dzień rozpusty uważam za otwarty;)
Życzę kolejnego udanego roku!
OdpowiedzUsuńdziękuję;)
Usuńpozdrawiam
Życzę wielu następnych tak owocnych w apetyczne pomysły lat :)) Beza wyszła Ci super :)) Ja też jeszcze jej nie robiłam i muszę się w końcu za nią zabrać :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie bezy! Jak chmurka :) I owocowy sos, mniam :)
OdpowiedzUsuńJak te bezy cudownie wyglądają. kolejnego roku życzę!
OdpowiedzUsuńMuszę i ja podjąć wyzwanie i zrobić bezy. Twoje z dodatkiem malin to coś pysznego!
OdpowiedzUsuńEno, czemu nie za tydzień w sobotę ta beza?? Serca nie masz, choć masz teraz dwa...
OdpowiedzUsuńSto lat w bogosferze :)
wspaniałe bezy!
OdpowiedzUsuńGratuluję rocznicy :) a bezy idealne! skoro przepis sprawdzony może i ja się w końcu podejmę.. :)
OdpowiedzUsuńGratulacje roczku, a taką bezę z malinami to bym sobie zjadła:)
OdpowiedzUsuńDziś już późno, więc zamawiam na jutro na deser;d
U mnie białka leżą w lodówce i czekają na moją pierwsza bezę :D
OdpowiedzUsuńGratuluję roku blogowania i życzę kolejnych!