25 stycznia 2016

pyszny chleb bezglutenowy - wegański

Cześć,
Szybko, szybko, bo chwilę mam, to się rozsiadam i chciałabym Wam naskrobać słów kilka.
Dzisiaj o chlebie. Pewne osoby wiedzą, że od jakiegoś czasu staram się nie jadać pieczywa, czy w ogóle glutenu, efekty widzę, nie powiem, ale czasem.....no właśnie, czasem chciałabym posmakować na śniadanie chleba, nie za dużo, ale tak na smak, tak jak dzisiaj...No i mam. Przepis znaleziony jak zwykle u dziewczyn ze Slowly Veggie . Bardzo prosty, smaczny jak nie wiem co, bo to zdecydowanie moje smaki, więc tym chętniej będę do niego wracać. Jedyne co zmieniłam w przepisie, a raczej czego nie dodałam, to nasiona babki płesznik oraz syrop z agawy, bo akurat nie miałam, dałam miód. Tyle kombinowania.
Spróbujcie go zrobić, jest syty, fantastyczny, aż mnie trzęsie jak o nim teraz myślę, a gdzie tam rano ;p


Enjoy!


Przygotowanie: 10 minut + 12h leżakowania + 60 min pieczenia

Składniki:
1 szklanka ziaren słonecznika
1/2 szklanki siemienia lnianego
1/2 szklanki orzechów laskowych
1 i 1/2 szklanki płatków owsianych ekologicznych
2 łyżki nasion chia
4 łyżki nasion babki płesznik - nie dałam
1 łyżeczka soli - u mnie różowa himalajska
1 łyżka syropu z agawy - u mnie miód
1/2 szklanki suszonej żurawiny
3 łyżki oleju rzepakowego
1 i 1/2 szklanki wody


Osobno mieszamy składniki mokre i suche.
Mokre składniki dolewamy do suchych, bardzo dokładnie mieszamy i odstawiamy na 12 godzin do naciągnięcia.
Keksówkę wykładamy papierem do pieczenia. Przekładamy do niej ciasto i wkładamy do rozgrzanego piekarnika na 190-200 st, pieczemy 60 - 70 minut.
Chleb najlepiej kroić po ostygnięciu.











15 stycznia 2016

czekoladowe love z orzechem laskowym

Hey,

Trochę mnie nie było jak tak zerkam na datę ostatniego wpisu, ale wiecie jak to jest....Czasem się nie chce, czasem pochłania nas coś zupełnie innego, no i tak się kręci. Wracam zatem z czymś dobrym, tak w ramach przeprosin ;p
Nic tak dobrze nie robi jak czekolada, podobno....Nie wiem czy na pewno, bo ja się lubię z nieco innymi smakami, ale dobra czekolada nie jest zła, zwłaszcza taka #handmade. TA jest pyszna, bardzo esencjonalna, nie za słodka, akurat dla mnie. Myk podpatrzony w tv, meteo activ się kłania.
Przygotowanie czekoladowej przekąski zajmuje chwilę, jedynie czas oczekiwania na nią może się nieco wydłużyć.
To zapraszam, enjoy!


Przygotowanie: 15 minut

Składniki:
100 ml mleka kokosowego
100 g gorzkiej czekolady - dobrej jakości !!
orzechy laskowe bez skórki lub migdały
ksylitol - 2 łyżeczki / u mnie MALTITOL



Do rondelka wlewam mleko kokosowe, dodaję pokruszoną czekoladę i doprowadzam do jej rozpuszczenia. Najlepiej jest mieszać masę rózgą. Dosładzam ksylitolem lub maltitolem albo wcale, co kto woli.

Przygotowuję foremkę silikonową oraz orzechy/ migdały. Jeżeli macie tylko takie ze skórką, to nic się nie stanie jak takich użyjecie, możecie jednak z łatwością pozbyć się skórki - namaczając orzechy we wrzątku jakieś 30 minut. Po tym czasie usuniecie ją bez problemu.

Każde wgłębienie w foremce wypełniam odrobiną masy czekoladowej, następnie daję po orzechu (migdale), po czym wypełniam do pełna czekoladą.

Wkładam do zamrażarki na minimum 40 minut.

*** Ważne!! Czekoladki nie mogą być ot tak wyłożone na talerz i czekać...Nadają się do zjedzenia od razu (tzn, po jakiejś chwili od wyjęcia z zamrażarki), po prostu po jakimś czasie stają się miękkie. Najlepiej jest mieć je w zamrażarce na wizytę koleżanek.
Moja foremka liczy 15 sztuk, akurat na kilka osób na smak na już.
Czekoladki oczywiście nie tracą na smaku przy dłuższym leżeniu w temperaturze pokojowej, ale nie nadają się na tzw ekspozycję.








04 stycznia 2016

jaglanka z jabłkiem i prażonymi migdałami

Hoł,

No to mamy nowy rok. Oesuu, jak dobrze, że już jest styczeń, za chwil parę wiosna...niech no tylko te -300 st przejdzie bokiem i znów będzie kolorowo. Nie, żebym nie lubiła zimy, ale mln na minusie mnie nie kręci ;d Każde wyjście z domu doprowadza mnie do szału, te szale, czapy, od których elektryzują mi się włosy, buciory i inneeee....dobra, narzekam ;d No to co by tu...? Postanowienia pewnie macie jakieś?
Ja nie mam jakiś konkretnych, raczej idę tak jak dotychczas, chociaż nie, mam kilka, ale to są raczej pobożne życzenia, które zamierzam przekuć na moją korzyść ;d No i tyle chyba z noworocznych hiciorów :)
Nowy rok, pierwszy post i w sumie o czym by Wam ? O kaszy, bo akurat na śniadanie sobie taką podałam. Bardzo prosta, szybka propozycja, bo w czasie, kiedy kasza dochodzi, można na przykład robić makijaż, jeśli komuś śpieszy się wybitnie ;d
Aa! Proporcje podaję na tzw piękne oko, któż by się przejmował gramaturą zaraz po 7:00 ?;d


Enjoy!

Przygotowanie: ok 20 minut

Składniki:
pół szklanki kaszy jaglanej (przed ugotowaniem)
szklanka wody do gotowania kaszy
1 średnie jabłko
szczypta kardamonu
szczypta cynamonu
kilka łyżek płatków migdałowych - prażonych
szczypta soli
sok z połowy pomarańczy
* porcje na dwie osoby 

Kaszę jaglaną przed ugotowaniem kilka razy parzę wrzątkiem, następnie przelewam zimną wodą, odcedzam. Wrzucam do garnka, podlewam odmierzoną wodą. Dodaję pokrojone w kostkę jabłko ( bez skóry), sól, gotuję na wolnym ogniu do momentu aż kasza wchłonie całą wodę.
Kaszy nie mieszam, jedynie sprawdzam co jakiś czas poziom wody, można ewentualnie jej trochę dodać, jeśli okaże się, że kasza jeszcze chwilę potrzebuje. Pod koniec gotowania dodałam kardamon.

W między czasie prażę płatki migdałów.

Kaszę gotowałam jakieś 15 minut. Po tym czasie dodałam do niej sok z pomarańczy, po czym zostawiłam ją jeszcze pod przykryciem na chwilę, aby nim przeszła.
Do kaszy dodaję jeszcze szczyptę cynamonu.

Kaszę z jabłkiem przekładam do miski, posypuję płatkami migdałów, jeszcze odrobiną cynamonu oraz kilkoma wiórkami gorzkiej czekolady.


Smacznego !