27 października 2014

carbonara z wędzoną makrelą według Jamiego

Zbieram ja sobie te moje książki, gazetki kulinarne...i czasem do nich zaglądam, czasem nie, wiadomo.
Teraz jestem na etapie, że znów po nie sięgam, rozsiadam się z kubkiem herbaty i czytam...szukam.
Jest tyle rzeczy, smaków, które chciałabym na już spróbować, ale albo czasu mało albo dziś mi się nie chce, no to jutro, jutro okazuje się, że może nie....i tak się kręci. Aleeee, jakby nie było....pomysły są, a jakże!
Dziś, chciałabym Wam zaproponować wczorajszą carbonarę właśnie; carbonarę według Jamiego.
I wiecie co?
Postanowiłam, że ją zrobię jak tylko zobaczyłam zdjęcie. Nawet nie czytałam co, czego, ile....zrobię i już!
Danie wyglądało tak naturalnie, domowo...człowiek od razu to kupuje! Najnowszej książki Jamiego jeszcze nie posiadam, aleee....w Gazecie Wyborczej dodają w jakieś tam dni ( bo oczywiście nie pamiętam w jakie) właśnie takie niby broszurki, dodatki czy cuuś....co chyba mogę nazwać namiastką ów książki.
Załapałam się na zeszyt z numerem 2, bo jedynka mi przepadła.
To co? Zapraszam na nudle z makrelą, dużą ilością kolorowego pieprzu, jedwabistym sosem, oczywiście natką! Zamiast parmezanu dałam cheddara, niestety albo i stety....nie miałam parmezanu na stanie, to się nie biczowałam, wykorzystałam inny, dodałam natkę, makaron świdry z mąki durum, a nie penne....także.....tego ;) I tylko 543 kalorie i to w niedzielę ;p



Przygotowanie: 25 minut
Koszt: 24 zł

Składniki:
makaron penne na dwie osoby ( ja dałam świdry)
1 szalotka
mniejsza cukinia
2 gałązki świeżego rozmarynu
130 g makreli ( u mnie po prostu mniejsza sztuka)
100 ml mleka 2%
2 łyżki oleju rzepakowego
2 duże jaja (swojskie)
40 g cheddara długo dojrzewającego ( zamiast parmezanu)
garść świeżej natki - ode mnie


Makaron gotuję w dużym garnku, w dużej ilości dobrze osolonej wody. Gotuję na al dente.
W tym czasie zajmuję się resztą składników. Cebulę obieram i siekam. Cukinię myję dokładnie, dzielę na 4 części, wycinam miąższ, po czym kroję po skosie na centymetrowe kawałki. Rozmaryn myję, siekam na drobno.
Makrelę oczyszczam z ości.
Patelnię rozgrzewam, wlewam na nią olej, dodaję cebulę wraz z cukinią, solę i pieprzę, smażę, od czasu do czasu mieszam. Po 5 minutach dodaję rozmaryn i makrelę.
Całość smażę kolejne 5 minut, do chwili aż ryba się zezłoci.

W między czasie rozkłócam jajka z mlekiem, dodaję drobno starty ser.

Wracając do makaronu, przed odcedzeniem zachowuję filiżankę wody z gotowania. Odcedzam makaron, który dodaję do składników na patelni. Patelnię zdejmuję z ognia na kilka sekund, wlewam na nią trochę wody, by zawartość nieco przestygła ( !!! chodzi o to, by z jajek nie zrobiła się jajecznica, a jedwabisty sos).
Szybko wlewam na patelnię masę jajeczną, mieszam całość aż sos zgęstnieje, pokryje makaron.
Makaron przekładam na talerz, posypuję serem, natką, jeszcze solę i pieprzę.











24 października 2014

masło orzechowe

"Aleee pyszne to masło!"
W sumie tyle mogłabym zostawić. Masło orzechowe lubię, nie powiem, ale żebym się na nie rzucałaaa.....
Za to mój mąż je ubóstwia, zawsze kupuje sobie ze dwa słoiki i zajada jak ma smaka. Zawsze przy tym mi powtarza, że masło orzechowe jest bardzo zdrowe (mówimy o tym prawdziwym, dobrej jakości), bo jest bogate w tłuszcze nienasycone, witaminy z gruby B, witaminę A, że najlepsze przy aktywności fizycznej, etc...co będę zanudzać. Zrobiłam więc słoiczek, do którego zaraz się dorwał!
Najlepsze! Orzeszki należy miksować na gładką masę, no i ok....ale powiem Wam, że pomimo tego, iż wiedziałam, że TO chwilę potrwa, myślałam, że zajadę malaksera:D Była mega gorący:D
Na szczęście Oleńka robiła MU przerwy, to się borok nie zajechał;p
Masło polecam wszystkim jego miłośnikom, wegetarianom, bo jest dobrym zamiennikiem mięsa....no i łasuchom, bo wbrew panującej opinii, wcale nie jest taaaaaaakie kaloryczne!!!!!



Przygotowanie: 15 minut
Koszt: 5 zł (opakowanie orzeszków  500 g )

Składniki:
250 g orzeszków ziemnych solonych i prażonych
(można kupić niesłone i samemu doprawić i uprażyć na patelni)
2 łyżeczki oleju rzepakowego
1 czubata łyżka miodu spadziowego
szczypta ostrej czerwonej papryki (mielonej)


Orzeszki wsypuję do pojemnika malaksera, zamykam, mielę 15 minut. Robię przerwy co jakąs chwilę, żeby nie zajechać urządzenia;p
Orzeszki od razu nie zamienią się w jedwabistą masę, nim puszczą swój własny tłuszcz...więc nie zrażajcie się. Przy końcu miksowania dodaję olej, miód i paprykę. Nadal miksuję.

Gotowe masło przełożyłam do szczelnego słoika, można je przechowywać w lodówce do miesiąca.
Jeśli tłuszcz się wytrąci, przemieszać.


*** oleju nie musicie dawać, nie jest to warunek konieczny, bo masło samo je wytrąci podczas ucierania, ja jednak dałam minimalnie, wręcz były to łyżeczki niepełne. Miodu dałam dla smaku, idealne połączenie słonego z nutą słodkości. Po wyjęciu z lodówki jest miękkie, więc nie należy go wcześniej wyjmować;)

<3
















21 października 2014

tagliolini al nero di seppia, czarny jak węgiel makaron z warzywami

A tak właśnie! O czarnym makaronie gadałam w domu już od jakiegoś czasu, ale że moja pamięć bywa ulotna....i przypominałam sobie o nim wychodząc ze sklepu, przy kasie albo w domu...to dostałam GO od męża. Fajnie <3
Nie zwlekając z tematem za długo, zaraz go chciałam urobić...aleeeeeee......chciałam najprościej jak się da, bez cyrków. Większość propozycji jakie widziałam z jego udziałem, to owoce morza (które ubóstwiam), tuńczyk, ect...Ja chciałam zrobić tak, żeby większość zjadła, bo często gęsto nie mamy wielu TAKICH produktów pod ręką akurat, ktoś tam nie jada, nie lubi, bla bla blaaa....
Poza tym, nie lubię wydziwiać "pod bloga". Poniższy sposób podania makaronu jest raczej propozycją niż przepisem, cóż to dodać kilka warzyw, doprawić...więc bez patosu i rozśmieszania się;p
Wyszło bardzo smacznie, PROSTO, warzywa idealnie jędrne, świeża natka, choć Bartek - nasz kumpel,
po obejrzeniu zdjęcia na Instagramie napisał, że wygląda ON dosyć abstrakcyjnie :D
Fakt, miałam problem z ułożeniem nudli tak, by wyglądały atrakcyjnie.
Cóż, nie wygląda TO, ale naprawdę zachęcam do spróbowania:)
Makaron jest pyszny, czuć lekki posmak morza, jest z mąki durum, dzięki czemu nie wchłania sosu, a jest nim otulony, bajka!! Zapomniałam tylko o soku z cytryny, żeby podkręcić smak, aleeee......następnym razem;)


Przygotowanie: do 15 minut
Koszt: 11 zł

Składniki:
250 g makaronu barwionego sepią
pół małej cukinii
pół większego pora
1 papryka pomarańczowa
1 marchewka
sól morska gruboziarnista, pieprz kolorowy
2 łyżki oleju rzepakowego 
garść natki pietruszki
ok 100 ml śmietany 30 %



Warzywa myję, marchewkę obieram ze skóry, ścieram na tarce o dużych oczkach.
Paprykę siekam na drobną kostkę, pora na cienkie piórka, cukinię na kostkę (bez nasion).

Rozgrzewam patelnię, dopiero później wlewam olej. Na rozgrzany tłuszcz wrzucam posiekaną cukinię i pora, chwilę podsmażam, gdzieś 3 minuty. Następnie dorzucam marchewkę i paprykę, smaże kolejne 2-3 minuty.
Doprawiam solą i pieprzem.
Na koniec wlewam śmietanę, mieszam, po jakiejś minucie ściągam z płyty.
Dodaję posiekaną natkę.

Makaron gotuję w dobrze osolonej wodzie 3 minuty. Po ugotowaniu łączę z warzywami, mieszam. Ewentualnie doprawiam.

E voila!







18 października 2014

złociste kokosanki

Do kokosanek zabieram się już tyle czasu, że lepiej zrobię nie pisząc o tym, bo wyjdzie, że słomiany zapał mam;p
Zmotywowałam się, a raczej przypomniałam sobie o nich dzięki Ali u której zobaczyłam ostatnio właśnie moje ukochane ciacha z dzieciństwa...Pamiętam je głównie z 1 listopada....
Wracając z grobów, zawsze coś tam się kupiło, w tym kokosanki, kokoski....oessuuuu, jak ja czekałam na ten dzień. Serio;p
Ilość słodyczy do wyboru, trochę tego, tamtego fik do tytki....i człowiek na skrzydłach wracał do domu;)
Herbata i ciasteczka...nie było nic lepszego! Dlatego jak na nie wpadłam, postanowiłam zrobić i już.
Przepis banalny, bardzo szybki, kilka chwil i można delektować się kokosem, o ile ktoś lubi.
Nie wspomnę o zapachu <3


Przygotowanie: około 25 minut
Koszt: 7 zł ( kokos)

Składniki:
250 g kokosu
4 białka
200 g cukru

Białka ubijam na sztywno, stopniowo dodaję cukier. Ubijam do chwili, kiedy poczuję, że cukier nie jest wyczuwalny pod zębami.

Do ubitych białek dodaję powoli kokos, mieszam wszystko szpatułką silikonową.
Blachę wykładam papierem do pieczenia, za pomocą dwóch łyżek formuję a'la kopce.
W miarę równe, raczej owalne...w miarę możliwości;)

Wkładam blachę do rozgrzanego piekarnika do 170 stopni na 13-14 minut. Do chwili aż złapią kolor.

***
Kokosanki są słodkie, nie ukrywam, ale daleko im do tych sklepowych, nie mdlą, można zjeść kilka na raz....;p Gia!
A we wtorek padnę trupem spalając je:D









To do zaś, w tygodniu może jakoś ;*

15 października 2014

puree z kalafiora z groszkiem, natką i papryką zieloną

W zasadzie, to powinnam przytoczyć całą akcję obiadową, żeby oddać sens...a może i zachwyt małżona nad tym puree, ale nie chce mi się pisać tyle...;)
Fajna sprawa z kalafiorem, bo można nim trochę porządzić, a nie tylko do ziemniaków z bułką. Choć uwielbiam go w TAKIEJ właśnie postaci, to staram się unikać TAKICH połączeń, za bardzo jaram się treningami...a żeby dupa malała a nie rosła.....niech BYDZIE lżej;)
Wyszło bardzo smacznie, lekko, mniam! Co się będę rozpisywać, mam nadzieję, że ktoś się skusi;)


Przygotowanie: 20 minut
Koszt: 6 zł

Składniki:
mały kalafior
1 papryka zielona
garść natki pietruszki
200 g groszku zielonego
sól różowa, pieprz kolorowy świeżo mielony
1 szalotka
2 łyżki śmietany 30%
100 ml mleka
łyżka cukru i sól do gotowania kalafiora 
łyżka oleju rzepakowego

Kalafiora myję, kroję na pół, nacinam twardszą jego część i gotuję do miękkości w osolonej wodzie,
z dodatkiem łyżki cukru i mleka.

Ugotowanego kalafiora przekładam do miski, dodaję śmietanę, ucieram blenderem.
Doprawiam.

W drugiej misce łączę groszek z posiekaną na bardzo drobno natką.

Rozgrzewam patelnię, wlewam na nią olej, po czym wrzucam szatkowaną cebulkę, smażę do momentu aż się zarumieni,
Dodaję do niej pokrojoną na drobno paprykę, podsmażam dosłownie chwilę, tak by papryka zmiękła, ale nie straciła na jędrności.

Zdejmuję patelnię z płyty, niech chwilę przestygnie. Zawartość patelni łączę z groszkiem i natką, mieszam, na koniec dodaję masę kalafiorową, wszystko dokładnie mieszam, doprawiam, e voila!!

*** Kalafior wyszedł fantastyczny, kremowy, jakże inny od tego smaku, który wszyscy doskonale znamy, choć nie stracił swoich walorów. Polecam, dzieciakom również, mała jadła aż huczało!:)
Myślę, że spokojnie w tej postaci mógłby stanowić samodzielne danie.







mały dodatek prosto z piekarnika, ziemniaki okraszone solą, pieprzem i Monini.
Nic więcej, a tyle smaku!






11 października 2014

pomidory faszerowane błękitnym lazurem i szynką szwarcwaldzką

No! Tak to dzisiaj sobie dogadzaliśmy.
Pachniało pięknie w całej kuchni...Bardzo lubimy tak właśnie zjeść, lekko, świeżo, nie za dużo....;p
Z tym nie za dużo, to nie zawsze wychodzi, zwłaszcza kiedy machnę pizzę albo jakąś pyszną pastę...ale staramy się.
Ja teraz szczególnie, bo choć ćwiczę od dawna, to postanowiłam nieco zmienić kierunek fikania i zająć się trx. Jest ciężko, bo i tempo daje niezły wycisk, ale opłaca się. Głowa wówczas jest pusta, skupiam się tylko na ćwiczeniach, potrafię się wyłączyć, dzięki czemu wracam do domu naładowana, choć piekielnie zmęczona. No i jest to czas tylko dla mnie, bez innych, bez tego i owego...bo ostatni tydzień był sobie różny, trochę się działo...na szczęście wszystko się poukładało.
Dobraaa, wracając jednak do pomidorów. Inspiracja znalazła mnie w trakcie oglądania kuchni +, niestety nie pamiętam nazwiska Pana, który przyrządzał w podobny sposób pomidory...
Wiem, że jeździ po Polsce w poszukiwaniu wybornych, różnych, jakże smacznych serów...Przyznam, że nie chce mi się teraz na szybko szukać jego nazwiska...Być może ktoś z Was wie kogo mam na myśli;)
Zachęcam do spróbowania;)


Przygotowanie: 30 minut
Koszt: 13 zł

Składniki:
4 większe pomidory
ser Lazur Błękitny
kilka plasterków szynki szwarcwaldzkiej - około 7 
szczypta ziół prowansalskich
szczypta przyprawy do pomidorów
pieprz kolorowy
kilka gałązek natki pietruszki


Pomidory myję, odcinam kapelusz, nie za dużo. Wycinam miąższ, staram się to robić delikatnie, aby nie naruszyć pomidora. Najlepiej jest lekko naciąć wokół ów środek i potem łyżką wyjąć.
Najważniejsze, by nie wydrążyć pomidora za bardzo, by ścianki miały swoją grubość.

Do środka wkładam pokrojoną szynkę i ser pleśniowy, na zmianę, obojętnie. Ser pokroiłam na kostkę, żeby wszystko dobrze ułożyło się w środku, na koniec posypuję ziołami, przyprawą do pomidorów, lekko dociskam dłonią zawartość i zamykam kapeluszem.

Wkładam do rozgrzanego piekarnika do 200 st z termoobiegiem na 20-25 minut.
Mniej więcej w połowie pieczenia zdejmuję kapelusze, by zawartość pomidorów jeszcze bardziej doszła.

Talerz posypuję posiekaną natką, układam na niej pomidora, odrobinę pieprzę.
Podawać od razu!

** Soli celowo nie użyłam, ser i szynka są na tyle wyraziste, że jest to zbędne.











Tyleee, do zaś:)



05 października 2014

aksamitny budyń waniliowy

Tytuł posta powinien brzmieć płynny budyń waniliowy. Dlaczego płynny?
A no booo....jakoś nie specjalnie przepadamy za kitem, tą galaretowatością, którą pamięta się jeszcze
z dzieciństwa...
Oczywiście mój budyń można zjeść łyżką, to nie jest woda, tyle że nie jest też papką. Ja to tam jeszcze zjem, jak jest ciepły, podany od razu, gorzej z K. ...No to co by tu?
A no to zrobimy budyń w bardziej płynnej postaci. Proste. Małżonek przy okazji stwierdził, że TAKI jest idealny na chłodniejsze dni, wieczory, że można wlać go sobie do kubka i jest wybitnie:D
Chyba ma rację...
Zatem...i wilk syty o owca cała. Młoda również delektowała się smakiem, zwłaszcza, że wykorzystałam laskę wanilii, żadne tam cukry...Nie, że nie używam takowych, ale tym razem chciałam jakoś tak lepiej, zdrowiej...Wyszło pysznie, nie za słodko, lekko.
Przepis zapożyczyłam od Kociołka.
Mimo idealnie dobranych proporcji, miarki i te sprawy....budyń wychodzi rzadszy, gdzieś tam nawet w komentarzu pada o tym słowo...aleee, nie czepiam się, bo mnie to akurat pasuje, mężowi jeszcze bardziej, więc nie ma tematu, bardzo nam smakowałoooo;)



Przygotowanie: około 10 minut
Koszt: 8 zł (laska wanilii)

Składniki:
2 szklanki mleka
2 łyżki (pełne) mąki ziemniaczanej
2 płaskie łyżki cukru brązowego
ziarenka z jednej laski wanilii
łyżeczka masła


Pół szklanki mleka odlewam, do niej dodaję mąkę, mieszam.
Laskę wanilii dzielę ostrożnie nożem na pół, delikatnie "wydzieram" ziarenka.
Resztę mleka gotuję w rondelku razem z masłem i cukrem i ziarenkami wanilii.
Do wrzątku dodaję mleko z mąką, mieszając cały czas gotuję 3 minuty na małym ogniu ( indukcja 2).

** dla zmiany konsystencji na bardziej gęstą proponuję dać mniej mleka.










03 października 2014

pasta z czerwonej soczewicy z orzechami włoskimi i papryczką chilli

Pyszna i idealnie pikantna! W ostatnim poście pisałam Wam, że ów czerwona soczewica wyprosiła sobie posta, wychodzi na to, że nie jednego!
Soczewicę uwielbiam, każdą. Samo zdrowie. Powtarzam to sobie nieustannie, choć w zasadzie nie muszę, bo bardzoooo ją lubię. Bardziej chodzi o to, bym o niej pamiętała, między kaszami, ryżami i nudlami.
Posta o paście nieco przyśpieszyła moja koleżanka blogerka Ula, bo akurat machnęła pastę...równie pyszną, bo z bakłażana, więc co mi tam...zgadałyśmy się, pozachwycałyśmy pastami, to uznałam, że nie ma co czekać, zrobię i ja.
Powiem Wam tak...zrobiłam ją w 10 minut, szybko ukroiłam kromkę chleba (żytniego na zakwasie) i posmarowałam jeszcze ciepłą pastą.......Oesuuuuuu <3
Nie lubię się sama chwalić, ale teraz to zrobię, wyszła mi naprawdę pyszna pasta;)



Przygotowanie: 10 minut
Koszt: 4 zł

Składniki:
100 g soczewicy czerwonej
1 szalotka
3 małe ząbki czosnku
oliwa Monini 
sól, pieprz zielony
szczypta ziół prowansalskich
6 większych orzechów włoskich
2 malutkie papryczki chilli w zalewie
natka pietruszki kilka gałązek


Soczewicę gotuję w osolonej wodzie 7 minut.
Odcedzam, niech chwilę ostygnie.
Czosnek i cebulę rozdrabniam, wrzucam do misy blendera, dodaję przyprawy, oliwę - ja mam tą z atomizerem, więc naliczyłam około 30 kliknięć. Wiem, śmieszne, ale taka ilość jest wystarczająca, nie jest za tłusta, a masa idealnie się połączyła.
Dorzucam orzechy, pokrojone papryczki, natkę, nie zapominając o soczewicy.
Wszystko miksuję na jednolitą masę. Odstawić do lodówki żeby smaki się przegryzły.

*** Pasta strukturą przypomina pasztet, jest naprawdę smacznaaaa....następnym razem dam ciut więcej orzechów <3