27 lipca 2015

pierożki z ciasta filo z obłędnym nadzieniem z ricotty i kremu krówkowego

Taaaak, to jest to! Tak sobie pomyślałam gryząc pierożka zaraz po wyjęciu ich z piekarnika.
Proste, szybkie, a jakie dobre. Oczywiścieeeee.....że nie jest to propozycja ultra fit, ale nie musi też nią być, wystarczy umiar, no i umówmy się, tego kremu w pierożku jest zaledwie łyżeczka, więc też bez przesady.
Co do samego myku...Zależało mi na złamaniu słodyczy kremu, choć (!) od razu piszę, że nie jest ona jakaś intensywna, właśnie w tym cały ambaras. Krem jest fantastyczny! Krówkowy, ale jakby łagodny, nie bolą od niego zęby - jeśli o to chcecie mnie zapytać, naprawdę wystarczy łyżka by móc się nim rozkoszować, choć....nie powiem, kusi ! No, co do łamania smaku, wpadłam na pomysł z użyciem ricotty mojej ukochanej. Uwielbiam ten serek, jest delikatny, lekko słodkawy, choć jakby słony....dlatego tak bardzo mi spasował. Można go delikatnie posolić, trochę nim pograć, pobawić się smakiem, do czego Was zachęcam.
Aaa, ciasto filo miałam zamrożone, nie chciałam po rozmrożeniu, ponownie go mrozić, wobec tego wykorzystałam 7 arkuszy. Kilka na te z kremem, resztę na pierożki ze szpinakiem, fetą i pomidorami suszonymi z kaparami. TE ostatnie były naszym obiadem. Krówki zaś deser, śniadanie...ja zjadłam dwa, więcej nie zobaczę, wiadomo......;p
To zapraszam na posta, enjoy!


Przygotowanie: około 40 minut
Koszt: 4 zł ser + 5 ciasto


Składniki: 
rulon ciasta filo
opakowanie serka ricotta ( 200-250 g)
szczypta soli
oliwa z oliwek lub masło klarowane do smarowania arkuszy
krem krówkowy Bonne Maman


Jeśli macie mrożone ciasto, wyjmijcie je odpowiednio wcześniej by się dobrze rozmroziło.

Arkusze delikatnie rozwijam, najpierw wyjmuję z opakowania dwa, resztę zwijam i wkładam do lodówki.

Oliwą, bądź roztopionym masłem smaruję arkusze, ale nie każdy z osobna, tylko ten z wierzchu.
Wycinam z niego równej szerokości pasy, moje miały około 10 cm.
Przy końcu arkuszy układam farsz, czyli czubatą łyżkę sera i łyżeczkę kremu, okraszam delikatnie solą, zawijam w trójkąt i tak do skończenia jednego paska. Uzyskujemy w ten sposób zamknięty trójkąt, farsz nie wycieknie, choć podczas pieczenia trochę kremu się wytopiło, ale zaraz po wystygnięciu ładnie zastyga. Tak postępuję z każdym kolejnym paskiem ciasta.

Pierożki układam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, wkładam do piekarnika na jakieś 15 minut na 200 st.




Następnym razem dodam jeszcze zioła, a co, myślę, że bazylia mogłaby dać kopa ;)









A tu mam pierożki ze szpinakiem i fetą oraz pomidorami suszonymi z kaparami.
Tradycyjnie podsmażony szpinak na czosnku z masłem klarowanym, do tego pomidory z kaparami, feta, doprawione i do piekarnika!









23 lipca 2015

trochę zdjęć i trochę o jedzeniu

Hey!
Dzisiaj taki post, dawno w sumie nie było off'a, ale tak to się jakoś układa, sami wiecie, bo pewnie macie tak samo.
Żadnych cudów nie pokażę, słów kilka skleconych i tyle chyba ;)
A Wy jak się miewacie?
U mnie....zabawa z pieluchami, tzn pozbywamy się ich, w zasadzie już jest PO.
Mimo początkowych perturbacji teraz wszystko jest już OK. Fantastycznie!
Jedno mniej, niebawem przyjdzie stawić czoła innym równie ważnym SPRAWOM..., ale o tym pewnie same wiecie co i jak, nie ma co wchodzić w temat, bo popłyniemy ;p
I teraz....pewnie się narażę, aleee....chyba chce mi się chłodnych dni, naprawdę, co za dużoooo....ja umieram z duchoty, chyba jako skorpionica wolę mój ukochany październik ;p
Dobraaa, tyle.....czekam już na moje wakacje, jeszcze chwila jeszcze dwie....a póki co, miłego wieczoru!

Enjoy!



Naleśniki. Moje ukochane. Mogłabym je ...sami wiecie, ale o figurę też trzeba dbać ;p
Kiedyś wychodziły mi średnie, teraz wiem....że mam rękę i są obłędnie pyszne :D


Nooo, szczęście mam, że do wody tak blisko, nie jest to może MORZE....ale zawsze coś ;p
Najważniejsze, że jest gdzie odpocząć, czasem na szybko podjechać, przejść się po piasku, zresetować umysł !


Ciastka bananowe z płatkami owsianymi. Banalnie proste, lubimy je...choć nie oszałamiają urodą ;p
Przepis mam od Pani, co prowadzi program "ugotuj mi mamo", jakby ktoś pytał, to mogę dać więcej szczegółów ;)
Smaczne, syte, ale wiem, najpiękniejsze nie są :d



Moja mała pomocnica, z siatką w ręce, biegnie do sklepu, bo "trzeba koszyk" ciągnąć za sobą ;p
Taaak, to jest priorytet. A ile się nagadam, by nie dotykała, zwłaszcza "szkła"...
Tylko gderam ;p
Ale "swoje" frykasy bezbłędnie ściąga z półki, nawet wie, w której alejce.
....



Ciasta owocowe, no taki czas...Ciastowa nie jestem, nie byłam, ale chyba się powoli staję. Nie, żeby się nimi jakoś zajadać, bo lubię, ale bez przesady, cieszę się jednak, że przestałam się ich obawiać...
Oczywiście, za te trudneee nawet się nie boję, za te, co to mają po 5 kremów też nie, bo nie mam czasu na to....Moja mała akurat w tym czasie COŚ musi, więc odpada. 
To się zwie White People Problems, nie? ;p



Małosolne. Moja miłość. Mogę jeść i jeść. 
Trzeba się nimi rozkoszować póki sezon trwa. 



No i owsianka. Powiecie niby nic. Może...
Pewnie Wam wspominałam gdzieś między postami, że lubię kuchnię +, tam zdarzy mi się obejrzeć jakiś lepszy program, no i ostatnimi czasy wpadam na Nigela Slater'a.
Taki to gość, co to z gotowania nie robi wielkiego WoW, woli zdecydowanie proste jedzenie, z kilku składników, a takie najlepsze, wiadomo. 
Ów owsiankę zrobiłam tak, jak pokazano w zacnym programie, Nigel zachwycał się nią u jakiegoś Pana, co się w niej specjalizuje, niestety nie pamiętam nazwiska. Tak czy siak, podobno najlepsza w TAMTYCH stronach, zbiera nagrody, etc....
Zrobiłam. Pyszna, bo ja lubię akurat, a tak podanej jeszcze nie jadłam, więc jestem mądrzejsza o kolejny myk 
;)



O! Papierówki pod kruszonką, ale nie byle jaką !!!
Myk na nią zobaczyłam właśnie u Nigela...
Szczegóły ?
Jabłka podsmażone na maśle, z cynamonem, skropione sokiem z cytryny, a do kruszonki dodałam trochę parmezanu, bułki tartej i tymianku....od siebie dodałam jeszcze płatki owsiane. 
No i powiem Wam...jest inna, jesz, jesz...i coś Ci nie pasuje, coś tam jest, ale co....i szukasz !
Ha! <3





Kto nie lubi zapiekanek? Chyba nikt, przynajmniej ja nie znam.
TA, jest z kalafiora. Pomysł zaczerpnęłam z magazynu "sól i pieprz".
Przepis nieco zmodyfikowałam, a raczej wzbogaciłam o cukinię i czerwoną paprykę. 
Zapiekanka wyszła fantastyczna, lekka, jakby kremowa, no moje smaki, ale....zrób jej człowieku zdjęcie. 
Matko boskooo, tyle powiem. Musicie uwierzyć mi na słowo. 
Chcecie przepis?
Potrzebujecie:
1 kalafior, czerstwą bułkę, 2 łyżki oleju, 3 jaja, 150 ml kwaśnej śmietany, 100 g sera pleśniowego, 2 łyżki mąki - u mnie z quinoa, przyprawy, garść posiekanej natki pietruszki oraz sera żółtego - u mnie szafir akurat
.
Kalafior należy ugotować, ostudzić - można przelać zimną wodą, wówczas nie ściemnieje. 
Bagietkę zetrzeć na tarce, uzyskacie bułkę tartą. 
Oddzielam żółtka od białek.
Żółtka łączę ze śmietaną, startym serem pleśniowym i mąką. Doprawiam do smaku solą morską, świeżo zmielonym pieprzem oraz ziołami dalmatyńskimi. Do tego dodaję posiekaną natkę. 
Białka ubijam na sztywno ( z dodatkiem soli), mieszam powoli z żółtkami.
Naczynie smaruję olejem i posypuję bułką tartą.
Kalafiora dzielę na różyczki, wkładam do naczynia.
Posypuję je posiekaną na kostkę cukinią - pomijam środek oraz posiekaną papryką.
Całość zalewam masą serową. 
Wkładam do piekarnika rozgrzanego do 170 stopni na jakieś 25 minut.
*** Ser żółty ścieram na tarce o dużych oczkach, na 10 minut przed końcem posypuję nim zapiekankę, nadal piekę. 
U nas stanowiła ONA samodzielne danie ;)




Uwielbiam powietrze zaraz po burzy, niebo, no nic tylko się rozpłynąć!
Też tak macie ??


Ha! Takie smaczki u okulisty :D
Faaajne, teraz krzesła tak odmalowane robią furrorę na blogach wnętrzarskich, a tu ot tak, 
perełki sobie stoją <3


Fidel, wiecznie zmęczony, nieskalany pracą, nawet much mu się nie chce łapać, pewnie przeżarta parówa ;p
Znalazł sobie miejscówkę nową, w tym miesiącu łóżko młodej...i tak razem sobie funkcjonują :)
W sumie, to fajnie :)


Nie mogę nie pokazać. Dzieło mojej małej, prezent urodzinowy dla babci.
Sama zrobiła, przyszła, pokazała.... jak dla nas, genialne !:)
Taaak, córa ma dwa lata i taaak, wiem, wiem....przecież nie kuma jeszcze co i jak...
Także spokojnie, u mnie patosu nie uraczycie, po prostu oboje z moim uznaliśmy, że jest to "czad" :D




No i batman. Coś co chyba go przypomina, w sumie, to nie wiem ;p
Nietoperz ?:D
Latawiec. 

Miłegooooo :*


20 lipca 2015

sos do grilla albo sałaty, bo sezon trwa

Hoł!
I znowu po weekendzie, odpoczęłam, spędziłam miło czas, mam nadzieję, że i WY ;)
Oby więcej taaak właśnie, prawda ?
A wracając do jedzenia ;p Dzisiaj mam dla Was myk na szybki, ale smaczny dip, sos do grilla albo nawet sałaty, co kto woli, wiadomo.
Sos jest banalnie prosty i szybki w przygotowaniu, także idealny na tzw niespodziewanych gości;
gości grillowych ;)
Jedyne co potrzebujecie, to majonez - dobrej jakości, miód oraz musztardę.
Ja wybrałam musztardę starofrancuską Maille  Jest wyrazista w smaku, dosyć ostra, ale bez przesady, dla mnie idealna, bo w połączeniu z miodem i majonezem powoduje, że sos jest idealnie wyważony, trochę słodki, początkowo pikantny, do tego majonez ( u mnie Kielecki), który jest dobrze wyczuwalny, ale nie dominuje smaku pozostałych składników....Pięknie tworzą sos.
Mam nadzieję, że się skusicie, jeśli do tej pory nie mieliście okazji go spróbować ;)


Przygotowanie: 5 minut
Koszt: 4 zł - majonez / resztę miałam

Składniki:
2 pełne łyżki majonezu Kielecki
2 łyżki musztardy starofrancuskiej Maille
miód wielokwiatowy - wedle uznania

Wszystkie składniki mieszam ze sobą, dokładnie mieszam, schładzam. 

E voila!!










14 lipca 2015

grillowany łosoś w pysznym naleśniku na bazie mąki z quinoa

Nie wiem co to się dzieje, że ostatnimi czasy piszę do Was wieczorami, czasu mało czy co? ;p
Mam nadzieję, że TE co walczą z kaloriami nie będą się gniewać i wpadną do mnie na posta.
A post będzie prawił o mące z quinoa.
Szczerze?
Do tej pory nie miałam do czynienia, nie znałam. Dlatego, moja radość sięga właśnie zenitu, BO...bo mam możliwość spróbowania co to jest.
Słów kilka celem wyjaśnienia. Quinoa, jest to inaczej komosa ryżowa.
Fantastyczne źródło magnezu, żelaza, miedzi czy fosforu i wapnia.
Działa przeciwmiażdżycowo, antynowotworowo. Idealna dla dzieci, cukrzyków czy osób odchudzających się, gdyż po zjedzeniu komosy ryżowej,( posiłku zawierającego komosę), poziom cukru  we krwi zostaje na tym samym poziomie. Aaa, komosa nie zawiera glutenu, czyli osoby cierpiące na celiakię czy te, które nie tolerują glutenu mogą ją śmiało stosować. Właściwości multum, same dobroczynne.
Zatem wpisuję ją na moją listę produktów must have, co i Wam polecam !
Na pewno chcecie wiedzieć jaka ta mąka jest, jak smakuje, ewentualnie co się z nią dzieje ...?
Jako, że w opakowaniu jest zaledwie 200 g, nie chciałam użyć jej do wypieków, bo nie byłam pewna jak będzie się zachowywać, bo doczytać można, ale wiecie jak to jest...szkoda by było ! Zatem poszłam w kierunku ukochanych przez moją rodzinę naleśników. No bo ONE zawsze wychodzą.
Poza tym, kocham je <3
Sama mąka ma wyczuwalny zapach, jakby orzechowy? Jest troszkę inna w konsystencji niż te nam znane.
Pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest delikatniejsza. Tak samo też smakują naleśniki z jej udziałem.
Niby nie czuć WYRAŹNEJ różnicy, ale jakieś inne wydają się być, właśnie subtelniejsze. Samo ciasto wyszło idealnie, choć nie bazowałam na samej mące z quinoa, dodałam też pełnoziarnistą. Pół na pół.
Nie bójcie się, nic się nie dzieje, nie chłonie tak płynów jak np mąka kokosowa.
Także następne będą jakieś ciasteczka ?;p
Powiem Wam jeszcze, że czułam się syta po zjedzeniu naleśnika, ale nie przejedzona. Także duży plus.
Pan Połówek zadowolony z naleśników, bo choć nie były kosmicznie inne, to sam stwierdził, że "chyba delikatniejsze są".
Moje dodatkowo są grubsze, na takich mi zależało.
Co do samej wariacji obiadowej. Oczywiście, żadna nowość. Zawijasy z dodatkiem grillowanego łososia, surowej marchewki i cukinii oraz odrobina serka z chrzanem, aaa i dużo koperku.
Niby nic, a cieszyło, smakowało !

Enjoy!


Przygotowanie: około godziny
Koszt: 24 zł 
(pomijam mąkę, jaja i mleko)

Składniki na ciasto - u mnie:
2 jaja eco
2 szklanki mąki, pół na pół z mąką z quinoa i z pełnoziarnistą
niepełne 2 szklanki letniego mleka
szczypta soli
szczypta kurkumy
szczypta czarnego sezamu
odrobina oleju oraz pół łyżeczki sody oczyszczonej
tłuszcz do smażenia - opcjonalnie


Z powstałych składników powstaje ciasto, które odstawiam na jakąś godzinę. Następnie smażę naleśniki, równe i tej samej grubości najlepiej.


Farsz:
kawałek łososia świeżego
opakowanie serka Turek - z chrzanem
pęczek koperku
1 mniejsza marchewka
1 mniejsza cukinia
opcjonalnie sałata rzymska

* oczywiście proporcje mogą być u Was inne, ja dałam TYLE, ile akurat miałam.

Rybę po doprawieniu i grillowaniu odstawiam by doszła, w ten sposób będzie soczysta, delikatna.
Marchew obieram ze skóry, za pomocą obieraczki wycinam z niej paski.
Tak samo postępuję z cukinią, tyle, że zostawiam skórę. Z cukinią uważam tylko na gniazda nasienne.
Powstałe paski z cukinii i marchewki odstawiam na bok.
Resztkę marchewki siekam na cienkie paski, też ich użyję.

Serek łączę z posiekanym koperkiem. Nie doprawiam.
Ryba jak i serek mają wyraźne smaki.

Naleśnika smaruję odrobiną serka, nakładam na niego paski cukinii i marchewki, trochę ryby (opcjonalnie sałatę) i zawijam, po czym kroję na mniej więcej równe kawałki.
Tak postępuję do wyczerpania składników.

















09 lipca 2015

cukinia z fetą na cieście francuskim

Hoł! Fajny dzień dzisiaj miałam, takoś jakoś ...sami wiecie jak to jest, jak niby nic wielkiego się nie dzieje,
a człowiek jakiś taki szczęśliwy, ale i rozleniwiony, właśnie mówiłam koleżance, że dzisiaj wybitnie zmęczona jestem, aleee.....no, ale nie narzekam. Trening przy okazji zrobiony, także odpoczywam właśnie, nooo...może poza tym, że jeszcze do Was piszę na szybko posta ;p
A post będzie o cukinii, którą wielbię bardzo, prawdziwej fecie i obiedzie, do którego musiałam się trochę zmusić, bo ostatnimi czasy ani mi się nie chce gotować ani jeść, .......za gorąco ;p;p
No nic, niech się ochłodzi, bo mam parę frykasów do pokazania, naprawdę fajnych.
A póki co o cukinii zacnej piszę....
Obiad jakże prosty, co widać, no może nie fit, ale, aleeeee co mnie to ?:D
Wyszło naprawdę smacznie, szybko, jak dla mnie danie kompletne.

Zapraszam!


Przygotowanie: około 60 minut
Koszt: około 25 zł

Składniki:
1 rulon ciasta francuskiego
1 średnia cukinia
kilka plasterków szynki szwarcwaldzkiej - opcjonalnie
150 g fety (prawdziwej)
kilka łyżeczek pasty z suszonych pomidorów i oliwek
sól morska, świeżo zmielony pieprz, suszony tymianek
jajo do smarowania brzegów ciasta


Cukinię po umyciu kroję na równej grubości plasterki, solę je - nie za dużo, umieszczam w durszlaku i zostawiam na jakieś 30 minut, w ten sposób pozbywam się nadmiaru wody. Po tym czasie płuczę je pod zimną wodą, następnie układam na ręczniku papierowym, osuszam.

Rozgrzewam piekarnik, najpierw do 200 st góra dół.
Ciasto umieszczam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, zawijam brzegi, mniej więcej po około 1 cm, smaruję je rozkłóconym jajem, zaś środek smaruję pastą. Wkładam do piekarnika na około 7 minut, tak by złapało kolor, wyjmuję, układam plasterki cukinii, pomiędzy nie rzucam posiekaną szynkę - nie za dużo, na koniec pokruszony bądź pokrojony w kostkę ser feta.
Wkładam ponownie do piekarnika na jakieś 25-30 minut tym razem na 180 st.
Po wyjęciu dopiero solę i posypuję świeżo zmielonym pieprzem. Pamiętajcie, że zarówno szynka jak i feta są słone i wyraziste w smaku !!!!

Enjoy !