29 lipca 2014

oberiba

Oberiba, czyli zupa z kalarepy.
Zupa rodem ze Śląska, przyznam, że jej nie znałam, to znaczy nie jak mieszkałam w domu rodzinnym,
na Śląsku...zupa jak zupa myślałam, ale że naszo łona?
Zupa dobra, lekko pikantna, maksymalnie prosta, szybka, cóż więcej mogę napisać?
Aaaa, mogę, nie zrobiłam zasmażki, bo uznałam, że nie jest konieczna, może jakbym ważyła duuużo mniej....ale że nie, to...to co będę gadać o zasmażce. Nie zrobiłam, bo też jakoś nie lubię specjalnie, zjeść zjem coś z jej udziałem, ale, żeby się o nią bić....Chyba wyszło bardziej fit.



Przygotowanie: około 40 minut
Koszt: wszystko miałam (kalarepa z ogródka)

Składniki:
4 średnie kalarepy bez liści
4-5 ziemniaków, mniejszych
1 średnia czerwona cebula
sól różowa
pieprz zielony
garść świeżego koperku
świeży lubczyk - gałązka
2 łyżki oleju rzepakowego
odrobina natki pietruszki
1 1,5l bulionu warzywnego

Ziemniaki i kalarepę obieram ze skóry, myję i kroję na kostkę i paski. 
W zasadzie jak mi pasowało.
Cebulę siekam.

W garnku rozgrzewam olej, wrzucam cebulę, smażę aż się zeszkli, po tym dodaję warzywa, chwilę podsmażam, podlewam bulionem, u mnie wyszło akurat nieco ponad poziom warzyw. dodaję lubczyk, będzie bardziej aromatycznie. Solę, pieprzę.
Gotuję całość na małym ogniu do miękkości. (na indukcji 3,czyli trochę mocniej).
Na chwilę przed wyłączeniem dodaję do zupy posiekany koperek i natkę.








25 lipca 2014

kurczak w mleku kokosowym z aromatyczną kolendrą i szpinakiem

Mniam, mniaaam!! Mammma!
<3
W zasadzie tyle mogłabym zostawić;p
W ramach wyjaśnienia, to nie był obiad dla młodej, tylko dla nas...ale oczywiście moja bubiczka nie omieszkała upomnieć się o degustację, po tym jak zjadła swój posiłek, wcale niemały;D
Co do obiadu...w sumie, to robiłam go na tzw wolnym, ani się nie zastanawiałam jakoś nad nim, ot tak, wzięłam kilka składników do ręki, wymieszałam i zdaje się, że wyszło coś naprawdę smacznego.
Mąż stwierdził, że mięso wyszło mi wyborne, soczyste, miękkie, no i sos....chyba fajny;p
Może ktoś z Was się skusi?


Przygotowanie: około 40 minut
Koszt: ok 20 zł

Składniki:
500 g piersi z kurczaka 
(może być mniej, ja mam obiad na dwa dni)
400 ml mleka kokosowego
garść świeżej kolendry
mała żółta papryka
3 garście szpinaku świeżego ( z opakowania 250g)
dwie szalotki
pół cukinii
sól różowa himalajska
pieprz cytrynowy
papryka czerwona ostra
sezam
łyżeczka oleju rzepakowego
2 większe ząbki czosnku


Mięso po umyciu, kroję na kostki, raczej mniejsze niż większe.
Okraszam ulubionymi przyprawami, w tym solą różową (mój ostatni hit), papryką, sezamem, dodaję łyżeczkę oleju, mieszam, odstawiam na godzinę do lodówki.

Paprykę i cebulę siekam na drobno, ale bez przesady. Cukinię obieram ze skóry, kroję na pół i na plasterki.

Rozgrzewam patelnię, wrzucam na nią mięso, smażę (5-6 indukcja) do momentu, aż złapie kolor, po kilku minutach dodaję cebulę, podsmażam około 3-4 minuty, potem dodaję kolejno paprykę i cukinię. Smażę od czasu do czasu mieszając, na koniec dodaję szpinak (wcześniej umyty i osuszony). Czekam aż zmięknie, dodaję czosnek pokrojony w cienkie plasterki, ewentualnie doprawiam do smaku.
Całość uwieńczam mlekiem kokosowym, które "wlewam" na patelnię, mieszam od czasu do czasu. Trzymam na płycie do 10 minut, zmniejszając moc. Ma sobie pykać.
Po wyłączeniu dodaję posiekaną kolendrę.

Jako dodatek do potrawki wykorzystałam kaszę jaglaną.


***
Ilość przypraw jak i ich proporcje są subiektywne, każdy robi według siebie, pamiętajcie o tym.
Kurczaka możecie dać mniej, ale wówczas i ilość mleka się zmniejszy...;) Ja to się zawsze śmieję do mojego, że jak mam spisywać te przepisy, skoro ja prawie wszystko robię na oko....
Tak, że jakby cooo, w razie pytań służę pomocą;)















 Z pozdrowieniami dla Patrycji M. oraz Marcina Z.
;)



23 lipca 2014

bananowy deser z sezamem

Czy są to prawdziwe lody bananowe? Deser może? A bo ja wiem!;p
Zdarzyła się nadwyżka bananów, no to trzeba by je jakoś zutylizować(;p)......
A wymyśliłam sobie, że je wrzucę do blendera, dodam kilka składników i może coś wyjdzie, do zamrażarki, w papilotkach.....i tyle.
W ogóleeee, wpadając na pomysł, chciałam te banany podjąć kokosem, tzn wiórkami....i co? i nic.
Ani pół opakowania. Matkooo, jak mam, to po kilka, jak nie ma, to ani łyżki.
Nooo, fajne wyszły, nie powiem, trzeba tylko wyjąć odpowiednio wcześniej z krainy lodu, bo nie wyjmiemy papilotek ot taaak. Zrobiłam, włożyłam i sobie wyszłam........tak, że o degustacji mogłam sobie pomarzyć, jak już się zorientowałam, że przecież ONE są TAM....naczekałam się. Następnym razem włożę je w silikony - co też chciałam zrobić od razu, aleee........no nic.
Jemy??


Przygotowanie: 10 minut
Koszt:4 zł 

Składniki:
4 mniejsze banany
mały jogurt naturalny
3 łyżki sezamu
sok z połowy limonki
2 łyżki cukru brązowego
3 łyżeczki cynamonu
+ sos toffi (kupny)

Banany wrzucam do blendera, dodaję cukier, cynamon, jogurt naturalny, sezam, sok z limonki, miksuję na jednolitą masę.

Formę do muffinek wykładam papilotkami, wlewam do każdej masę bananową, mniej więcej do połowy wysokości, na środek masy wlewam odrobinę sosu toffi, po czym podlewam znów masą, wierzch posypuję sezamem, dodaję mazię z sosu. 
Wkładam do zamrażarki na minimum 1h.













21 lipca 2014

lipcowy mix zdjęć


Salut!

Tradycyjnie podsyłam zdjęć kilka...jakieś tam się zawsze uzbierają, głównie wpadają na zacnego Instagrama, ale o blogu też pamiętać trzeba;p
Przyjemnego oglądania życzę.

Buźka





Lubicie pasty? Ja kocham. Im prościej, tym lepiej.
Pomidory, czosnek, oliwa, mozzarella, nie da się lepiej!!





Pulpety z szynki w sosie z cukinii i pora w pomidorowym sosie.
Bajka, moja bajka.





O!!
Jest łachudr;p
Jak zwykle na balkonie, pilnuje, waruje, ptaszyska goni;p
Komicznie to czasem wygląda, ale niech maaa....niech myśli, że mi imponuje;p
<3







Ziemniaczany krem, uwielbiamy!
Młoda zawsze się nim zajada;)


Klasyk, prawda?? Kocham ją miłością bezgraniczną, załapałam się na gifty od teściów;)


Wszyscy lubimy truskawki, coo?;p


Bosheee.....i jak mam ważyć te 3kg z butami, kiedy takie smakołyki człowiek potrafi robić;p



Na gorące dni polecam!! Idealnie gasi pragnienie;)


Ooo, czasem jest tak, że nie mam czasu na gotowanie, nie ma wówczas znaczenia( choć czasem zdarzy mi się usłyszeć, "że jak too, to zrobiłaś na obiad???"), że jestę blogerę....i gotuję coś na szybko, trochę piersi z kurczaka, makaron i duża ilość natki, wszystko okraszone ulubionymi przyprawami <3



...Były ślimaki, były też i podgrzybki...lubimy, lubimy...jeszcze ostrygi muszę zaliczyć;p
A Wy, jak tam stoicie z tzw egzotyką? ;p



Karambola, jakby ktoś pytał, fajnie ozdabia drinki czy też zwykłą karafkę z wodą;)




Jeszcze chwil parę i nie będę miała gdzie chować tych moich gadżetów, bez opamiętania je kupuję, ale jak się tu ograniczać, kiedy wszystko się przyda?:D
I zaś była, zaś kupiłam.....ech!




Biedronka welcome to. Jedyne 2.49, lubicie Cydr??