30 stycznia 2013

ryż z jabłkami i kruszonką...?

Anoo, tak sobie wymyśliłam;p Może ciąża tak na mnie wpływa, może to będzie top of the top??;p
W sumie nie wiedzieć dlaczego ta kruszonka mi się tak wbiła, ale czemu mam nie spróbować?
Jabłka z ryżem z cynamonem uwielbiam ponad wszystko, ale nigdy nie jadłam ich z kruszonką,
nigdzie też nie widziałam takiej propozycji, więc tym bardziej postanowiłam ją zrobić.
Mam nadzieję, że wyjdzie, no bo jak nie, Fidel tego nie zje, a szkoda;p W takich przypadkach dobrze jest mieć psa, co?:D
No i oczywiście mam pewność, że Połówek tego się nie "chyci", no to Jemu pozostaje zupa ogórkowa ;)


Przygotowanie: około 30 minut
Koszt: około 10 zł

Składniki:
torebka ryżu jaśminowego
2-3 jabłka
łyżka cynamonu
szczypta cukru
odrobina tłuszczu do smarowania naczynia
kilka kropel z cytryny

kruszonka:
100 g mąki
50 g masła
50 g cukru

Ryż gotuję w lekko osolonej wodzie według zaleceń na opakowaniu.
Odcedzam, odstawiam na bok.
Jabłka obieram, myję, kroję na kostkę. Skrapiam je cytryną i podsypuję cynamonem.

W misce mieszam składniki na kruszonkę, czyli ugniatam palcami innymi słowy.

Do naczynia żaroodpornego wysmarowanego tłuszczem układam kolejno ryż, jabłka,
co ważne jabłka kończą przekładaniec i właśnie je posypuję kruszonką.
Wkładam do rozgrzanego piekarnika na 12 minut na jakieś 180 stopni z termoobiegiem.

Finito;)











29 stycznia 2013

pizza...samo zuoo, czyli sporo sera i multum dodatków

Tak, tak moi  Drodzy, dziś będzie pizza, śmiercionośna pizza, bo nie ze szpinakiem i pomidorkiem bez sera, a ze wszystkim co lubimy - przynajmniej większość, czyli nie do końca pro zdrowie i uroda;p
Postanowiłam więc nazwać moją pizzę "śmiercionośną" przez dyskusję, jaka się wywiązała na zacnym fb na temat produktów, które powodują, bądź przyczyniają się do różnych chorób...Moja Funfela będzie wiedzieć o co chodzi;p
Choć moja propozycja nie jest taka zła jakby się mogło wydawać, nie liczy też 100 kcal.
...A o tym czy jest dobra czy nie, zadecydujcie sami;p

Przepis na ciasto zapożyczony, koleżanka podała mi namiar na podobno niezły myk, no to jak to ja...
od razu musiałam to sprawdzić;p

A w ogóle ta pizza doprowadziła mnie do rozstroju nerwowego....przez mojego kota!!!!
Łaził, miauczał, mlaskał, bo mięso...ale najśmieszniejsze jest to, że dostał i to nie mało, ale nieee,
jeszcze trzeba...zaś dostał no to...zostawił, to się pytam czego łazisz i miauczysz, jak nie żresz???:D
AAAA!!!!! Cisza.
Chyba się obraził;p


Przygotowanie: ok 40 min ciasto + 15 min piekarnik
Koszt: około 35 zł

Składniki:

CIASTO:
1,5 szklanki mąki pełnoziarnistej
pół szklanki wody letniej
1/4 kostki świeżych drożdży
2 łyżki oliwy z oliwek
łyżeczka płaska soli niskosodowej
łyżeczka płaska cukru

DODATKI:
2 małe piersi z kurczaka
2 pomidory
kilkanaście pieczarek
mieszanka owoców morza 250g
cebula duża
sos Dawtona słodko-kwaśny - pół słoika
pieprz
zioła prowansalskie
papryka czerwona
ser mozzarella / odrobinę edamskiego 



Do miski przesiewam mąkę, dodaję rozdrobnione drożdże, mieszam, następnie dodaję wodę, oliwę i cukier z solą, wyrabiam ciasto,  dosyć szybko mi to poszło, kulka wyszła nie za duża, dobrze ubita, więc pozostawiam ją do wyrośnięcia na jakieś 40 minut.

Składniki dowolne rzecz jasna, ja dałam to, co miałam, Połówek będzie zadowolony jak nic;p

Po wyrośnięciu ciasta, trochę je rozwałkowałam, nałożyłam na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, nakłuwam je widelcem, smaruję sosem - jakieś pół słoika (ze słoika! bo nie pomyślałam o sosie, a czasu nie było;p) i nakładam sobie produkty wedle gustu (oczywiście umyte, poszatkowane).

Pizzę wkładam do piekarnika na 200 stopni z termoobiegiem na około 15 - 20 minut (max) !
Ogólnie rzecz ujmując cały czas gdzieś tam zerkam na nią, żeby jej nie przypiec czy coś...


P.S. Ciasto wyszło mi dosyć cienkie, bo nie przepadam za grubymi, rozwałkowałam je na tzw okrąg.
Przepis jest jak najbardziej ok, polecam chętnym. Aha, podane proporcje na ciasto wystarczą raczej na
4 osoby - po kawałku.
Jedna uwaga to, żeby nie przesadzać z sosem, bo nie wsiąka że tak powiem...żeby nie puścił wody. Następnym razem zrobię sobie sos sama, tradycyjnie;)

Sera jest dużoooo (nie dałam go tylko na sam wierzch, raczej przemieszałam z resztą),
podobnie jak innych składników, czyli zasiadam do stołu rozkoszując się smakiem...zaliczając pewnie plamę niejedną na koszulce;p











...aaaa, pizza nie wyszła tłusta, no bo niby z czego, więc choćbym chciała żeby była ociekająca... 
chyba podświadomie rączki robią swoje;p




28 stycznia 2013

pasta z łososia

Wiecie czego nie lubię w pastach czy sałatkach? Tego, że ociekają majonezem lub innymi sosami, masakra jakaś! Nie znoszę! Nie lubię nie widzieć co jem, co jak wygląda, nie lubię tego nadmiaru wszystkiego po kolei...
Wolę jak jest mniej, w kawałkach, z odrobiną ...nawet tego majonezu.
Lubię wyrazistość, kolor, minimalizm.
Wymyśliłam sobie pastę do chleba, bo dawno nic takiego nam nie serwowałam, a że jest okazja...
Pasta jest banalna w wykonaniu, niedroga, smaczna przede wszystkim, nieprzekombinowana;p
...Z innej beczki, powiem Wam, że czas mi leci niesamowicie, jeszcze chwila jeszcze dwie i trochę się u mnie pozmienia;) Nie mogę się doczekać...Dopiero co było "hulaj duszooo" , a tu niebawem będzie z nami ktoś jeszcze. I przy tym wszystkim jakieś małe sprawy Innych, wydają się być jakimś żartem. Człowiek tak czasem słucha i nie wierzy własnym uszom, że jeszcze całkiem niedawno, ech co Wam będę pisać, sami wiecie co mam na myśli;p Ja już chyba jestem za stara na pewne rzeczy...?;p
Noooo, ale wracając do meritum, mam nadzieję, że lubicie takie pasty;)


Przygotowanie: 10 minut
Koszt: 5 zł za łososia (nie wliczając reszty składników)

Składniki:
100 g łososia wędzonego
2 jajka
2 plasterki sera żółtego
2 ząbki czosnku
łyżeczka majonezu
pieprz cytrynowy
kilka kropel cytryny
kilka oliwek zielonych z papryką


Łososia kroję na mniejsze kawałki, dodaję do niego pokrojony w kostkę ser, rozdrobniony czosnek, ugotowane na twardo jajka  posiekane na małą kostkę, majonez, pieprz, wszystko skraplam cytryną. Mieszam. Oliwki dodaję dla smaku - kilka z nich przekroiłam na dwa kawałki, resztę słoika...zjadłam!!!:)







P.S. Poszukuję dobrego, sprawdzonego przepisu na ciasto na pizzę, ale nie z linków, z netu, jakieś Wasze, jak coś macie, wklejajcie w komentarzach, ok???:) Z góry dziękuję;*



26 stycznia 2013

ziemniaki z jarzynami, czyli coś ciepłego przed wyjściem

Dziś potrzebuję dania na szybko, jakoś tak jarzyny za mną chodzą, że może by jarzynówka albo inna jakaś...? Sama nie wiem, więc zaczęłam po prostu coś tam robić...Wrzucać kolejno składniki do garnka, doprawiać, mieszać. Taka sobie zupa nic.
Myślę, że choć jest to dla wielu z Was banał, ma swoich zwolenników, ja uwielbiam zajadać się warzywami, zawsze podjadam te z rosołu nie mogąc się oprzeć;)
Potrawka dobra, czas zabrać się za siebie...pazurry, malowidła, te sprawy...

Przygotowanie: 35-40 minut
Koszt: około 15 zł

Składniki:
kilka ziemniaków
10 brukselek
1 marchewka
1 por
pół cebuli
garść mrożonej fasoli szparagowej - zielonej
garść mrożonej włoszczyzny pokrojonej w paski
łyżka śmietany 18%
kawałek kapusty pekińskiej
kostka warzywna Winiary
pieprz
suszona natka pietruszki
odrobina masła


Ziemniaki obieram, myję i kroję w kostkę, nie za małą.
Marchewkę, por i cebulę, kroję na mniejsze kawałki. Brukselki myję i odcinam końcówki, kapustę siekam.

Do garnka daję masło, rozpuszczam je, dorzucam ziemniaki, por, marchew, mieszam i chwilę podsmażam..
Następnie zalewam wszystko bulionem (ja niestety użyłam takiego z kostki), dodaję resztę warzyw, mieszam i gotuję na wolnym ogniu około 25 minut.
Bulionu daję tyle, żeby przykrył warstwę warzyw.

Na sam koniec hartuję śmietanę, czyli mieszam ją z powstałą zupą, mieszam szybko widelcem, zalewam zupę, mieszam raz jeszcze, chwilkę dosłownie trzymam na ogniu, koniec.
Aha, oczywiście suszoną natkę pietruszki dosypuję na jakieś 5 minut przed wyłączeniem gazu.
Doprawiam pieprzem, ewentualnie solą, jak kto woli.


...jak ja to mówię, więcej warzyw niż wody i to mi gra;))





...Przy okazji pokażę Wam moje pazurki, dawno nie malowałam ich na czarno, akurat nadarzyła się okazja, skoro wychodzimy na urodziny...;p





Lakier do paznokci Las Vegas nr 506 z Dalia Cosmetics, 7 ml za jedyne 7.99 zł, a efekt genialny!
Połyskujące drobinki dodają blasku i ożywią każdy lakier, kiedy uznamy, że może by tak jakiś ozdobnik się przydał;)
Bardzo szybko wysycha, dobrze się nakłada, dziwnie pachnie...o, to jedyne co mi się rzuciło aż tak bardzo w oczy, a raczej nos. Kolorów z tej palety nie ma za wiele, ale i po co? Stanowią jedynie dodatek.
Mnie się podoba;)




Mój niezbędnik przy malowaniu paznokci. CHI Ceramic Base Coat Bonder, za 15 ml zapłaciłam coś około 30zł w Millorze - jakiś czas temu...Baza ma za zadanie zwiększyć przyczepność lakieru do paznokcia, lakier nie kruszy się i brzydko nie odłupuje...Ze swoich obserwacji powiem, że bywa różnie, choć ja nie trzymam tygodniami lakieru na paznokciach, więc może nie będę się wypowiadać.
Dodatkowo zawiera jony srebra, które zabijają bakterie. Z tej serii mam kilka innych lakierów, odżywek, lubię je, nawet bardzo, ale też szału nie ma;))




No i miniaturka moja czarna, czyli Classics Mini nr 172 - zapłaciłam za niego 2.99 zł w Jaśminowej.
Mała buteleczka w zupełności wystarczy na taki kolor, bo nie zawsze mam na niego smaka, a nawet jeśli się zepsuje, nie jest mi żal...
Sam lakier jest ok, jak na tą cenę. łatwo się rozprowadza, dobrze kryje, ale trochę długo schnie.
Efekt końcowy jak najbardziej mnie zadowala;)





25 stycznia 2013

koktajl z granatem i bananem, pysznie śniadaniowo

Co by tu, co by tu? No i przeglądam tą lodówkę i paCZę i nie wiem...Dawno nie piłam koktajlu, zwłaszcza na śniadanie, postanowiłam więc dogodzić Małej i sobie...taką mam przynajmniej nadzieję;p
Doskonała propozycja na początek dnia, pożywna, smaczna, nie za słodka, zdrowa, bo przemyciłam też siemię lniane...czyli wszystko gra;)


Przygotowanie: 5 minut
Koszt: około 7 zł (bez siemienia)

Składniki: 
1,5 szklanki mleka
2 mniejsze banany
owoc granatu (połowę zjadłam, połowę do koktajlu)
2 łyżki siemienia lnianego z kawałkami cytryny


Do blendera wkładam kawałki banana, ziarna granatu, siemię lniane, zalewam wszystko mlekiem, mniej więcej półtora szklanki, tak żeby przykryło owoce. Miksuję kilka sekund, najlepiej na najwyższych obrotach, żeby pestki granatu nie były wyczuwalne;)









24 stycznia 2013

kosmo*przerywnik...po dobrym obiedzie;)

 Dziś będzie mały off...ostatnio w poście pokazałam Wam kilka mazideł, które nabyłam i tak sobie pomyślałam, że tak jak kiedyś pisałam nie tylko o jedzeniu, czasem powinnam pokazać Wam coś więcej, coś od siebie, może?...W sumie czemu nie dzisiaj?? Teoretycznie mamy czas wyprzedaży i całego tego szaleństwa zakupowego, wszyscy wokół prześcigają się w pokazywaniu okazji, ja zaś jak mam ochotę,
czas i fundusze, po prostu idę i kupuję. Między kupowaniem produktów na dziale spożywczym, z równie wielką przyjemnością udaję się do drogerii - głównie Rossmann, Inglot czy Jaśminowa - i sobie folguję...
Miałam smaka na lakiery, kredki i podkłady, to też sobie je sprezentowałam, cieszą mnie małe rzeczy, o dziwo, bo kiedyś bywało zupełnie inaczej;)


Zaczynam od lakierów...



Golden Rose nr 166 Care&Strong - lakier do paznokci z odżywką i utwardzaczem. 
Za 11 ml zapłaciłam 5,99. Kolor intensywnie fioletowy z drobinkami, które fantastycznie mienią się na płytce paznokcia. Nakłada się go błyskawicznie, nie jest kryjący, wobec tego śmiało możemy go wykorzystać na przykład z matowym lakierem, jako ciekawy dodatek. W zasadzie wystarczy jedna warstwa. Szybko wysycha, ale trudno się zmywa, przez drobinki zawarte w lakierze, ale z drugiej strony jakoś dałam sobie radę;p Ogólnie jestem zadowolona, jest to na pewno lakier "w razie W"...kiedy nie chce nam się ślęczeć nad paznokciami, a ja z gołą płytką nie potrafię funkcjonować, więc jakby co, zawsze mam taki pod ręką;)





Lakier Wibo Glamour Nails nr 2 - moja rewelacja w tym miesiącu;) 
Zapłaciłam za 9,5 ml  6 zł w Rossmannie. Kryje świetnie już przy pierwszej warstwie, ja zawsze nakładam dwie. Szybko wysycha i najważniejsze, nie odpryskuje!!! Po 3-4 dniach zauważyłam delikatne ścieranie się!!!! No i kolor bardzo mi się podoba, jakby złoty, jakby brąz, może błoto?! Polecam.






Moje 3 kredki - Inglot, Astor i Miss Sporty. 
Inglota kupiłam pod imprezę, zależało mi żeby nie była wodoodporna, ale też w miarę trwała.
No i chyba jestem zadowolona, bo też czegóż się spodziewać po kredce, skoro nie chcemy trwałej?
Jako, że z eyelinerami bywa u mnie różnie, kredkę zawsze można rozetrzeć jak się coś nie uda, ta z Inglota ma dosyć grubą końcówkę, nie nadaje się do temperowania, wobec tego jest jakby "jednorazowa", 
ale kredki jest na tyle dużo, że w zupełności wystarczy na jakiś czas. Hmm, zastanawiam się tylko ile za nią zapłaciłam?;p Zgubiłam paragon, a kupowałam więcej produktów, chyba 20 zł.
Szału nie ma, aczkolwiek lubię ją;)
Miss Sporty nr 020 Sapphire, moja ulubiona od lat można by rzec. Często do niej wracam, inaczej, zawsze u mnie jest w kosmetyczce. Koszt 9,99 zł . Fajny zielony kolor, rysik dosyć miękki, co jest ważne, bo nie trzeba szorować kredką po powiece, nie jest super trwała, ale na kilka godzin w zupełności wystarczy, ja zawsze używam bazy na powiekę i pudruję ją, dzięki czemu kolor dłużej się utrzymuje.
Astor  Eyeliner Pencil  085 Cocoa 
Kupiłam ją z myślą o brwiach - jak nie mam nałożonej henny -  żeby je czasem podkreślić, bo odcień brązu jest matowy, a okazało się, że na górną jak i dolną powiekę również się nadaje;) plus za to, że się nie wyciera, nie załamuje. Rysik miękki.  Zapłaciłam za nią 10 zł. 






Błyszczyki, moja miłość!! Mam ich dziesiątki, wiem...to się leczy;p
CK  Delicious Pout silverado nabyłam przy okazji robienia zakupów w drogerii Millor, przy zakupach zapłaciłam za niego niecałe 30 zł.
Lubię go za to, że pomimo srebrnego koloru nie wygląda tandetnie na ustach, a to przez to, że błyszczyk sam w sobie jest jakby okraszony tymi drobinkami. Nie klei się, jest smaczny;p  Usta pokryte tym błyszczykiem wyglądają pięknie, zwłaszcza pod światło, bo coś tam na nich jest a jakby nie było - przynajmniej ja nie znoszę kiedy usta ociekają kolorem, dlatego nakładam go zawsze odrobinkę.



Max Factor Face Finity All Day Flawless 3 in 1 
Jak na razie sprawdza się idealnie, po nałożeniu buzia jest aksamitnie gładka, ładnie poprawia koloryt, maskuje niedoskonałości, których nie mam za dużo, no ale;p
Dobrze się rozprowadza, nie odczułam ciężkości czy też efektu kitu, raczej lekki.
Dobrze matuje - przynajmniej na te kilka godzin, przez które go miałam. Ładnie pachnie. 
Zaintrygowało mnie połączenie bazy, korektora i podkładu, póki co nie mam zastrzeżeń, zobaczymy później...
Cena atrakcyjna, bo załapałam się na promocję w Rossmannie, zapłaciłam za niego 35 zł a nie 55 zł.
Odcień Nude 47, chyba najjaśniejszy, wolałam nie ryzykować z innymi odcieniami, bo większą część roku jestem blada, solarium nie uznaję od dłuuugiego czasu, więc nie ma co się postarzać, że niby opalona;p


Max Factor Face Finity

Z kolei drugim moim zakupionym podkładem jest L'oreal infaillible  - koszt jedyne 33 zł na promocji,
Mega wydajny, dobrze się rozprowadza, dobrze kryje, wyrównuje, nie jest ciężki w odbiorze..
Wybrałam odcień 140 Golden Beige, czyli nie ten super jasny, jakby drugi w kolejce;p
W przypadku tych podkładów gama kolorystyczna jest bogatsza niż u MF, dlatego po próbach z lusterkiem zdecydowałam się właśnie na ten, mimo, że na zdjęciu poniżej wyszedł dosyć ciemno...hmm.
Dla mnie najważniejsze przy wyborze podkładu jest jego skuteczność w matowieniu, generalnie chyba jeszcze takiego nie stworzyli, co by mi dogodził, ale jak na razie i ten daje radę, więc zadowolona jestem, a jakże;)


L'oreal infaillible

...yyy, a tu Fidel zabawiający się z ...rożkiem;p Nie wiem o co kaman, ale na pewno miał fazę;D

...a na obiad ryba na parze, ziemniaczane talarki i ogórki z chilli...żeby nie było, kulinarnie też musi być;)

                                     

...reszta mazideł czeka na swoją kolej, a póki co miłego popołudnia Wam życzę;)

22 stycznia 2013

zielono mi, czyli lasagne ze szpinakiem pod beszamelem

Fiufiufiu...że też mi się dzisiaj chciało...a chciało mi się, bo Połówek ładnie poprosił, że miałby smaka na szpinaka;p No to...nie mając pomysłu na szpinak, bo nie bardzo chciałam babrać go z penne na przykład, wymyśliłam lasagne, w sumie dawno jej nie jedliśmy...Z tym beszamelem to mam tak, że zawsze jest jakieś "ale", bo niby robię tak jak wszyscy, a czasem wyjdzie za rzadki, tym razem też jakoś tak...no, ale zobaczymy co będzie jak będzie;) Szpinak wyszedł mi obłędny, muszę się pochwalić, wyciągnęłam jego smak jak nic!! Zamiast naczynia żaroodpornego użyłam zwykłej formy do pieczenia, oby się tam nic nie spaliło;p ...
Swoją drogą, tyle mam tych foremek, a jak przyjdzie co do czego, ta za mała, ta za duża...i kombinuj człowieku;p
Liczę, że wszystko się uda, no i że lubicie szpinak?;p


Przygotowanie: 60 minut
Koszt: około 30 zł

Składniki:
makaron lasagne całe opakowanie
szpinak mrożony Hortex
puszka kukurydzy z czerwoną fasolą ("na raz") Bonduelle
1 czerwona papryka
natka pietruszki
30 dkg sera gouda
1 pomidor
1 cebula
kostka warzywna Winiary
5 ząbków czosnku
sól, pieprz cytrynowy i czarny

gałka muszkatołowa
2 szklanki mleka
pół kostki masła
2 łyżki mąki pszennej
2 żółtka
śmietana 18% małe opakowanie

tłuszcz do smarowania formy
kilka kropel oliwy z oliwek



Rozpoczynam od przygotowania szpinaku.
Na rozgrzaną oliwę wrzucam pokrojoną drobno cebulę, należy ją zeszklić. Następnie dodaję rozmrożony wcześniej szpinak, mieszam oba składniki. Podsmażam wszystko razem jakieś 10 minut, dodaję puszkę kukurydzy z fasolą, czosnek drobno pokrojony oraz przyprawy, czyli pieprz czarny i cytrynowy, kostkę warzywną, mieszam. Odstawiam na bok, żeby przestygło.

Następnie zajmuję się sosem beszamelowym.
Pól kostki masła roztapiam na bardzo małym ogniu, żeby go nie spalić, następnie zdejmuję patelnie z ognia i dodaję mąkę, mieszam szybciutko tak, żeby nie powstały grudki.
Do tego dodaję mleko, ale też mieszam je przez chwilę poza gazem, po czym lekko podgrzewam.
Na koniec dodaję śmietanę połączoną z żółtkami - też poza patelnią, po czym znów daję patelnię na gaz.
...Przy każdorazowym dodawaniu składników zdejmuję patelnię, o.
Doprawiam solą, pieprzem, gałką muszkatołową, a już na sam koniec dodaję garść startego sera, mieszam. Ser delikatnie się rozpuści, ale też nie całkiem.

Makaron.
Do posolonego wrzątku wkładam pojedynczo płat za płatem, żeby je lekko zmiękczyć - kiedyś próbowałam robić lasagne bez podgotowania makaronu i wyszedł twardawy, więc nie ryzykuję, tylko po kilka sekund sobie maczam go w wodzie. Można też dodać oliwy do wrzątku, wówczas makaron się nie klei.

Do formy wysmarowanej tłuszczem wlewam na dno odrobinkę sosu, następnie układam płaty makaronu, szpinak, makaron, podlewam sosem, później papryka pokrojona w duże kostki, znów makaron i tak na zmianę (ale papryka jest tylko raz dodana, jakby po środku warstw). Przed zakończeniem przekładania, na przedostatnią warstwę makaronu daję pokrojonego w plastry pomidora, podlewam go sosem, nakładam makaron, który podsypuję serem z natką pietruszki.

Wkładam do rozgrzanego piekarnika na 200 stopni na około 30 minut, z termoobiegiem.
Co jakiś czas sprawdzam jak tam się lasagne miewa nakłuwając ją widelcem, po czym zmniejszam temperaturę do 185 stopni.


...Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam napisać ani też dodać do lasagne, jakby co, 
dajcie mi znać;D







...uwaga na ser, najlepiej dodać go pod koniec zapiekania;)

...pierwszy pomagier;p






...aaaa, parę uwag: ser można dodać na kilka minut przed końcem, żeby nie był twardy po bokach,
co mnie się trochę przydarzło,  zaś sos beszamelowy idealnie się wchłonął,
dzięki czemu makaron był al dente, mniaaam!!!!








19 stycznia 2013

coś na lunch, czyli odrobina krewetek w towarzystwie kukurydzy

...Sobie dzisiaj dogadzamy, a co... Dawno nie jadłam owoców morza, w sumie nie wiem dlaczego,
jakbym o nich zapomniała...a że krewetki lubimy, to sobie zrobiliśmy;). Tak więc po przedpołudniowym sprzątaniu M czas na relaks...idealnie byłoby z białym winem, no ale cóż...Kiedyś;p
Moja propozycja na dziś jest jak zwykle banalna w przygotowaniu, smaczna, o ile ktoś nie powie "łeeeee", no i elastyczna, bo nadaje się pod imprezę na przykład.
Połówek stwierdził, że "zaj****", zjadł dwie porcje, ja z resztą też...;p

...Reszta dnia dla mnie, dla Niego...czyli laba pełną gębą;)


Przygotowanie: około 30-35 minut
Koszt: 15 zł

Składniki:
1,5 torebki ryżu jaśminowego
opakowanie krewetek koktajlowych
koperek
puszka kukurydzy
sól niskosodowa
pieprz cytrynowy
2-4 łyżki oleju sezamowego
(tłoczonego na zimno)
ewentualnie sos chilli


Do miski wrzucam odsączoną kukurydzę, podsypuję ją pieprzem. Odstawiam.

Ryż gotuję około 10-12 minut na bardzo małym ogniu, oczywiście w lekko osolonej wodzie.
Odcedzam, odstawiam na chwilę na bok.

Na patelni rozgrzewam na początek około łyżki oleju, ale również na bardzo małym ogniu, dodaję ryż, mieszam składniki powoli, żeby przeszły swoim smakiem. Po kilku minutach dodaję krewetki (rozmrożone), znów mieszam. Przez następne około 10 minut stoimy przy kuchence, ponieważ ryż z krewetkami nie może się przypalić, musimy wręcz co jakiś czas podlewać masę olejem, ale odrobinką...Wówczas danie przejdzie lekko ostrym smakiem oleju, będzie bardziej wyraziste i ryż nie będzie suchy.
Na sam koniec, czyli kiedy krewetki zarumienią się, jakby zamkną, dodaję pieprz, sól i koperek, mieszam.
Łączę ryż z krewetkami z kukurydzą, raz jeszcze mieszam.
Żeby uzyskać jeszcze bardziej wyrazisty smak krewetek, można sobie je skroplić sosem chili ,
bądź słodko-kwaśnym, My nie dodaliśmy...




jako dodatek posłużyła mozzarella polana odrobiną oleju sezamowego










18 stycznia 2013

....leśna zupa z dużą ilością marchewki, a na deser mazidła...

...Choróbsko mi trochę odpuszcza, całe szczęście...no bo ileż można się męczyć?;p
Żeby się jednak rozgrzać, obiadowo zapodałam sobie dziś grzybową zupę, z dużą ilością marchewki,
dosyć pikantną, czyli pieprzną, z cudnym aromatem koperku...Omnomnom!
Zupa prosta, bardzo wyrazista w smaku, bo w końcu z prawdziwych grzybów, polecam;)
...Na deser zaś, pokażę Wam kilka mazideł lakierowych głównie, które sobie zakupiłam...jeszcze ich nie używałam, ale co się odwlecze...efekty będę pokazywać jak się nimi pomażę..


Przygotowanie: 60 minut
Koszt: 10 zł (grzyby ze spiżarki)

Składniki:
2 pałki z kurczaka
pół opakowania włoszczyzny mrożonej
2 marchewki
2 liście laurowe
4 ziarenka ziela angielskiego
3 łyżki śmietany 18%
pieprz czarny
makaron penne 2 porcje
suszona natka pietruszki
sól niskosodowa
czosnek granulowany szczypta


Mięso myję, zalewam zimną wodą, dodaję ziele i liście laurowe, doprowadzam do wrzenia.
Pilnuję jednocześnie, żeby wyjąć podczas gotowania "farfocle".
Dodaję włoszczyznę oraz pokrojoną na dwie części marchewkę.
Gotuję wszystko około 35 minut na małym ogniu. Następnie dodaję grzyby, które mój Teściu wcześniej odpowiednio przygotował, są one jakby w sosie własnym...
I tym razem wszystko gotuję na małym ogniu jakieś 20 minut...Na sam koniec dodaję pieprz, szczyptę soli (!) oraz koperek, natkę i czosnek.
Śmietanę wlewam do miseczki, dodaję wywar, mieszam, hartując tym samym śmietanę, dodaję do zupy, trzymam na ogniu do 5 minut.

Makaron gotuję w lekko osolonej wodzie na al dente. Podaję przed samym podaniem.

...Zupę można gotować oczywiście trochę krócej, ale ze względu na grzyby i mój bębenek wolałam je dłużej podgotować;)








...a na deser moje mazidła, taaaak tylko pokażę...;p




...ten lakier po prawej w rzeczywistości jest przepięknie fioletowy, intensywny, migoczący fiolet, zapewniam!
Korektor pod oczy z Inglota, super, bo wydajny, dobrze kryje i rozjaśnia skórę pod oczami.

mascara z YR - rewelacja!!! Rzęsy są miękkie, dłuuuugie, pięknie się prezentują, lepszy niż MF 2000,
no i moje kredki, kredki kolorowe...

moje małe odkrycia...i wcale nie muszą być z górnej półki
mini czarna buteleczka, tak na smaczek, już myślałam, że ją zgubiłam,  na szczęście się skitrała w torebce

...gdzieś tam powplatam info o moich pierdołkach, na razie tylko mały pokaz....jestem bardzo zadowolona z zakupów...jakże spontanicznych, trochę się dziś obłowiłam, z resztą nie tylko ja...;p

17 stycznia 2013

penne w ananasie z nutką pieprzu

W zasadzie to planowałam na dzisiaj zupę grzybową, ale jakoś tak w między czasie wpadł mi w ręce kremowy serek, półka niżej penne wczorajsze...no i ananas za mną chodzi jakiś czas.
Postanowiłam wykorzystać to, co mam, czyli nie wyrzucać nadmiaru jedzenie (wow ;p)
Pewnie dla wielu Was, makaron na słodko nie brzmi apetycznie, ale dla mnie tak...od czasu do czasu lubię zjeść coś takiego, tyle. Tym bardziej, że chyba miałam ochotę na coś słodkiego, no to sobie zrobiłam;)
Przygotowanie nie zajęło mi więcej jak 10 minut - szaleństwo, bębenek pełny, zadowolony, mogę zająć się sobą;p


Przygotowanie: 10 minut
Koszt: plus minus 12 zł

Składniki:
porcja makaronu penne
opakowanie kremowego serka z ananasem i orzeszkami
kilka łyżek ananasa z puszki
łyżeczka masła
łyżeczka śmietany 18%
pieprz czarny


Na rozgrzaną patelnie wrzucam łyżeczkę masła, czekam aż się rozpuści, następnie dodaję makaron,
mieszam składniki.
Po chwili dokładam serek, raz jeszcze wszystko mieszam, dodaję śmietanę, mieszam.
Wyłączam gaz, dorzucam kilka łyżek ananasa, nakładam na talerz, posypuję pieprzem.