Za oknem pada, także grubo....dlaczego nie? Burza się pojawiła, czyli mam po tv, no bo przecież....a kasę człowiek płaci, takie mam przemyślenia...w sumie, to napisałabym jeszcze kilka zdań, aleee czy mi się chce ? Nieee ;)
Co tam Wam dzisiaj pokazać chcę? Ano pesto. Kiedyś Wam pisałam, że Michel Moran uważa, że pestem powinno nazywać się tylko to prawdziwe, z bazylii, orzeszków pini i parmezanu....a wszystko inne.....nim nie jest ;p
No to jak nie jest, to niech i nie będzie, ale jakoś nazwać to muszę dla porządku. Przepisu jako takiego nie mam, przygotowując obiad ot tak łączyłam składniki, po czym dopiero po jakiejś chwili zorientowałam się, że przecież........może jakieś proporcje bym Wam podała? Nie podam, bo ja na oko wszystko robię...choć staram się pod bloga uważać ;p
Zatem podaję tzw myk, a ile czego sobie dacie, to już wedle gustu, ok ??
Kończę te wypociny, bo oliwki zajadam, a tu mi kot zaczyna je z miski wyżerać ...........
P.s. Fajny film oglądam "Begin Again", polecam !!!
Przygotowanie: 10 minut
Koszt: około 15 zł
Składniki:
makaron na dwie osoby
* kilka pomidorów suszonych z kaparami Ole!
+ 3-4 łyżki oleju spod nich
sól morska, świeżo zmielony pieprz
mała papryczka chilli bez nasion
pęczek natki z marchewki młodej
kilka gałązek natki pietruszki - wysianej na balkonie :D
odrobina sera dojrzewającego - opcjonalnie
kilka łyżek słonecznika prażonego
szczypiorek czosnkowy - opcjonalnie do posypania
Wszystkie składniki wrzucam do misy malaksera i miksuję na jednolitą masę, ewentualnie doprawiam.
Makaron gotuję w osolonej wodzie na al dente. Przy odcedzaniu nie zlewam całej wody, pozostawiam jakieś 100 ml na dnia garnka, makaron z durszlaka przerzucam do garnka, dodaję pesto, mieszam dokładnie.
* Odrobinę uprażonego słonecznika odkładam na bok, przy nakładaniu na talerz przyda się nim trochę posypać makaron ;)
A co z marchewką ??
Marchewkę umyłam, obrałam ze skóry - tak wiem, to młoda marchew, ale skóra mi nie odpowiadała ;p
Na łyżeczce masła klarowanego ją podsmażyłam, aż złapała kolor, zmiękła...na koniec dodałam łyżeczkę miodu, sól i pieprz. E voila!
Może nie fit, ale dobre ;p
Marchewka wygląda obłędnie, już sobie taką z piekarnika wyobrażam....mmmm
OdpowiedzUsuńwiesz coooo, wyszła zajebista w smaku !!!!! Kamil to się zajadał, KAmil................. ;D
Usuńaaa, myślałam o piekarniku, ale na 5 marchewek ? dałam SE spokój :D
Pesto, nie pesto, ale wyglada smakowicie bardzo :) Poproszę z dostawą do Rzeszowa :))
OdpowiedzUsuńŚwietny obiad! A ta marchewka wygląda smakowicie :)
OdpowiedzUsuńja jakoś nawet ochoty nie mam siedzieć przy komputerze, a co dopiero post stworzyć!
OdpowiedzUsuńmniam.. moje smaki, zjadłabym <3
Jadłabym!!! :)
OdpowiedzUsuńJest moc ,mniam.
OdpowiedzUsuńO jakie pyszności! :D
OdpowiedzUsuń