06 lutego 2013

faworki...po raz pierwszy

Zmobilizowałam się. Taaak, po raz pierwszy przygotowałam faworki, w sumie, to nie wiem dlaczego nie robiłam tego wcześniej, chyba z lenistwa...no, ale odkąd przestały mi smakować kupne, trzeba było się ogarnąć i zacząć robić samemu...
Naszukałam się łatwego przepisu, co nie było łatwe, bo jak zaczęłam czytać te wypociny...ech,
gorzej niż z tortem Pawłowej, chyba;p Nawet myślałam o faworkach od Magdy Gessler, ale jak zobaczyłam ilość żółtek, śmietany...może nie, za dużo, za tłusto jak dla mnie;)
A jak pytałam znajomych czy rodziny, to słyszałam: "no wiesz, ja to na oko robię..."......taaak, na oko
to ja mogę sobie herbatę zrobić a nie bawić się w ciasto;p
No to w końcu mam, zapożyczony, wydał mi się najprostszy z dostępnych, czyli jak zwykle coś dla mnie...co jak co, ale faworkami nie będę szaleć, poza tym już mnie zaczyna szczykać i tu i tam, a to plecy
a to nogi...sami wiecie;)
Faworki wyszły jak najbardziej udane, smaczne, czyli pełnia szczęścia...dla Połówka co się w nich kocha szalenie, może poczuje się lepiej, bo chore biedaczysko...

A ja...przy okazji chcę Wam podziękować za bywanie u mnie, za powracanie do moich przepisów,
za miłe słowa, że czytacie nie tylko proporcje co do czego, ale o to między wierszami... Właśnie przebiłam 40 tyś wejść, czego absolutnie nie spodziewałam się, więc tym bardziej...dziękuję;)))

To do zaklikania;)


Przygotowanie: około 60 minut
Koszt: 10 - 13 zł w zależności co już posiadamy

Składniki:
2 szklanki mąki pszennej tortowej
4 żółtka
szczypta soli
łyżka octu
3/4 szklanki śmietany 18%
olej kujawski do smażenia


Do miski wsypuję kolejno składniki, pamiętam tylko o przesianiu mąki.
Wyrabiam dłonią ciasto, tylko powoli, tak żeby ciasto miało czas nabrać powietrza.
Ciasto wyrabia się idealnie, jest miękkie, dobrze się poddaje, najważniejsze nie zajmuje wiele czasu,
nie wkładałam go do lodówki, tylko od razu poszło pod wałek.
Rozwałkowałam je na bardzo cienkie, wycinam z niego długie paski, które następnie dzielę na pół, bądź na trzy, każdy z kawałków po środku nacinam nożem, tworząc jakby szparkę, po czym przekładam ciasto przez siebie.
Aha, ciasto podzieliłam sobie na 3 części, łatwiej je ogarnąć.

Do garnka wlewam olej, mniej więcej na 2 centymetry. Na rozgrzany tłuszcz wrzucam każdorazowo po 3 faworki, smażę je do momentu aż złapią lekki, złoty kolor. Przewracam je sobie z boku na bok za pomocą patyczków do szaszłyków, które przy wyjmowaniu z garnka nieźle się sprawdzają.

Kiedy faworki przestygną, posypuję je cukrem pudrem.









najważniejsze, faworki nie wyszły suche, twarde, wręcz przeciwnie, delikatne, lekko puszyste;)




...aha, frykasów wyszły 3 pełne talerze...jest co wyjadać;p





15 komentarzy:

  1. ola, faworki pierwsza klasa, śliczne! cieniutkie widać, pysznie się prezentują, gartuluję! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam faworki i robić i jeść :))Ja zabiorę się za nie jutro. Twoje wyszły super :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepis typu must have na jutro :D

    OdpowiedzUsuń
  4. juz wieki nie piekłam chruścików, ale jutro będzie zabawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja właśnie uprzedziłam fakty, dziś zamierzam się nimi zajadać a nie stać przy garach;)))

      Usuń
  5. mniam! idealne na dzisiejsze szaleństwo!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zabieram cały talerzyk i uciekam na herbatkę - przepyszne :)

    OdpowiedzUsuń
  7. w sam raz na domówkowe ostatki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mniam, ale piękne CI wyszły :) musiały być pyszne :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham faworki!!! Znam dziewczyne, ktora bedac na diecie, ugryzla kawalek faworka, potrzymala chwile w ustach po czym wyplula, zeby choc troche poczuc smak.:-D

    OdpowiedzUsuń
  10. super wyglądają!, jak fajnie napompowane mmm

    OdpowiedzUsuń
  11. Olcia ale kuszące te Twoje faworki :) Ja też w tym tygodniu piekłam, ale wszystko zjedzone, a jak zobaczyłam Twoje to znowu mi przyszła ochotą i chyba wg Twojego przepisu upiekę na Tłusty Czwartek :)
    Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz;)